Zamek w Broniszowie ma nowych właścicieli

 


Widział ktoś pana na renesansowym zamku szlifującego stare ramy okienne? - A co mam robić?! Od czegoś trzeba zacząć - tłumaczy Cezary Lusiński, który przed miesiącem kupił zabytkowy zamek w Broniszowie. - Wreszcie! - westchnął z ulgą Krzysztof Golke, właściciel zielonogórskiego biura nieruchomości. Od wielu lat oferta sprzedaży zamku w Broniszowie pod Kożuchowem wisiała na stronie internetowej jego biura. Bez wielkich efektów. - Odzywali się nawet klienci z Ameryki Południowej, ale do transakcji nie dochodziło. A zamek niszczał.
Przed laty obiekt kupiła osoba prywatna. I niewiele tam robiła. A ostatnie poważne prace zabezpieczające zostały przeprowadzone w 1966 r. - Zamek marniał - mówi fotoreporter "GL” Paweł Janczaruk jeden z współorganizatorów słynnych Ogólnopolskich Warsztatów Fotograficznych. Organizowanych tutaj od 1987 r. Przewinęło się przez nie ok. 1.000 osób. - Niestety ten piękny obiekt nie był remontowany. My próbowaliśmy coś naprawiać własnym kosztem, ale przetrwał tylko dzięki państwu Stasińskim.

Stasińscy to tzw. społeczni opiekunowie zabytku. W zamian za lokum opiekują się obiektem. - Jestem tutaj już 28 lat - Wiesława Stasińska z chęcią oprowadza po obiekcie. Zna każdy zakamarek. I o każdym potrafi coś opowiedzieć. Część pomieszczeń omijamy, by coś nam nie spadło na głowę lub samemu nie spaść piętro niżej. Wszędzie widać stemple podtrzymujące opadające stropy. Dobrze, że chociaż dach jest w niezłym stanie. Nie wiadomo, co bardziej podziwiać - ślady warsztatów fotograficznych (plakaty, zdjęcia, kroniki, zegary) czy resztki renesansowego wyposażenia.
Stoimy na niewielkim podwórku. Przed nami neogotycka baszta i popękane mury. To wpływ wody. - Kiedy zamontowano tutaj stylowe miedziane rury złodzieje wyrwali je z murów. Zastąpiły je rury z PCW. Niewiele można było z tym zrobić. Może teraz się to zmieni - mówi Stasińska.


Nowi właściciele
Ma na myśli nowych właścicieli, którzy w Broniszowie pojawili się w lipcu. To nietypowa para jak na właścicieli zamku. On - Cezary Lusiński - historyk sztuki, dyplomata, z wieloletnim doświadczeniem w biznesie, teraz przedstawiciel Polski w Genewie. Należał do zespołu zajmującego się negocjacjami o przystąpieniu polski do Unii Europejskiej. 
Ona - Joanna Lang - kierownik działu ikonografii w warszawskim Muzeum Powstania Warszawskiego. Z zawodu konserwator zabytków przed laty odnawiała jedną z kaplic w kożuchowskiej farze.
- Od lat marzyłem, żeby kupić jakiś zabytkowy pałac lub zamek - tłumaczy C. Lusiński. - To jest możliwe tylko na zachodzie Polski, gdzie jest najwięcej takich obiektów. Głównie na Dolnym Śląsku. Lub w Lubuskiem. - Początkowo nie myślałem o Broniszowie, ale gdy tu przyjechałem, to miejsce to mnie zauroczyło.

Renesansowy zamek
Zamek jest założony na rzucie litery L. Początkowo stała tutaj jedynie wieża rycerska zbudowana w XIV lub XV wieku. Rozbudowany lata świetności przeżywa ok. 1600 r. kiedy właścicielem majątku zostaje rodzina von Kottwitz. Wtedy budynek podniesiono o piętro nadając mu charakterystyczny renesansowy wygląd i wystrój.
- I chcielibyśmy przywrócić obiektowi renesansowy wystrój. Na przykład na elewacji zachowała się dekoracja sgraffitowa o motywach roślinnych z 1606 r. przykryta później tynkami. Warto powrócić do pierwotnego wystroju - mówi Joanna Lang, schodząc z rusztowania. Wchodzimy do głównego holu. Po obu stronach znajdują się dwie reprezentacyjne sale.
Po prawej jadalnia. - To będzie najprostsze do zrobienia, bo tynki i ściany są w niezłym stanie - planuje J. Lang. Bardziej ją fascynuje pomieszczenie po drugiej stronie korytarza.
- To kaplica zamkowa - mówi pani konserwator. - Tak ją nazywamy, bo z opisów wiemy, że na suficie wśród bogatej dekoracji znajduje się twarz Chrystusa. 
- Ja wolałbym mówić na to, że to sala nr 3, bo nie wiemy czy ma charakter sakralny - kręci głową C. Lusiński. Spór trudno rozstrzygnąć, bo cały sufit przykrywają podpory i deski zabezpieczające go przed zawaleniem.
Kilka dni później sprawa się wyjaśnia. Do sali przylega baszta, na której ścianach pani Joanna odkryła stare napisy. Ściągnięty specjalnie do Broniszowa Adam Górski, epigrafik z Uniwersytetu Zielonogórskiego, nie ma wątpliwości - To cytaty biblijne, fragment księgi Syrfacha. Nikt by ich nie umieszczał w sali zabaw. Protestanci mieli zwyczaj zdobienia ścian kościołów lub kaplic słowem bożym. Musiała tutaj być kaplica. Napisy pochodzą z początków XVII wieku, z epoki przebudowy pałacu.

Zalać fosę
Tymczasem pani Joanna odczyściła jeden z fragmentów sztukaterii, który spadł z sufitu. - Jest zrobiona w zaprawie wapienno-piaskowej. Bardzo trwałej - pokazuje niewielki element, na którym wyraźnie widać kiść winogron - ładna robota. I prowadzi nas do kolejnej sali gdzie na drewnianym stropie widać resztki renesansowej polichromii.
Wszędzie widać ślady badań konserwatorskich. - Te prace wykonuję podczas urlopu. Po powrocie do Warszawy będę mogła je opracować i przygotować program konserwatorski, co trzeba zrobić.

Kiedy pani Joanna prowadzi badania pan Cezary zajął się zabezpieczaniem okien. - Ktoś musi to zrobić. To taka pilna najprostsza praca - tłumaczy z pędzlem w ręku. Czeka właśnie na dekarzy i szklarzy, którzy wykonają prace zabezpieczające. Najbardziej martwi się brakiem wody. - Ta zadnie dla gminy. Rozmawiałem o tym z burmistrzem. Trzeba przywrócić pierwotne stosunki wodne - mówi. Woda ze stawów po przeciwnej stronie drogi powinna trafić do fosy. A od lat nie trafia. Ziemia wyschła, grunt zmienił parametry i zamek dodatkowo zaczął osiadać. A mury są mocno popękane.

Powołam fundację
- Według ekspertyzy nie grozi nam zawalenie - cieszy się nasz gospodarz.
- Ma pan pieniądze na taką inwestycję? Przecież na to potrzeba milionów - pytam.
- Ustalenia, co i jak trzeba zrobić pochłoną sporo czasu. Przygotowania do robót również, a działać będziemy sukcesywnie - tłumaczy Lusiński. - Na początek planuję sprzedać moje nieruchomości w Warszawie i pieniądze, ok. 1,3 mln zł przeznaczyć na remont Broniszowa.
W pozyskiwaniu funduszy ma go wspomóc powołanie fundacji, która będzie dbała o dziedzictwo całego Broniszowa. 
- Chcemy, żeby zamek nadal miał otwarty charakter. Żeby można było do niego wejść. To nie będzie prywatna rezydencja. Nie będziemy tutaj prowadzić hotelu - tłumaczy nowy właściciel. - Raczej ma to być centrum spotkań. Dlatego na pewno będziemy kontynuować warsztaty fotograficzne. Może będziemy tu organizować konferencje naukowe i warsztaty dla młodych konserwatorów...

C. Lusiński wrócił już do pracy w Genewie a J. Lange do Muzeum Powstania Warszawskiego. Na miejscu pozostają państwo Stasińscy. Nadal mieszkają w zamku. Tylko teraz mają nadzieję, że ktoś oprócz nich będzie się martwił stanem zabytku. I… łożył kasę na jego utrzymanie.
Ze zmiany właścicieli zadowolona jest również wojewódzki konserwator zabytków Barbara Bielinis-Kopeć. - Broniszów to bardzo cenny zabytek, w którym miesza się m.in. renesans z barokiem - komentuje. - Z poprzednim właścicielem, który nic tam nie robił, mieliśmy same kłopoty. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej. Nie łudzę się, że zaraz wszystko zostanie zrobione, ale ważne, by do zabytku wróciło życie. Żeby coś się działo. Wtedy nie postępuje degradacja obiektu.

Autor: Tomasz Czyżniewski