Papier toaletowy
wymyślono 150 lat temu, a pierwsze nowoczesne wc w Warszawie założono w
latach siedemdziesiątych XIX wieku. "Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska"
opisuje bogatą, choć mało znaną historię uchodka.
"Nie przystoi witać kogoś, kto właśnie oddaje mocz, czy
się wypróżnia" - radził w XVI wieku Erazm z Rotterdamu. Nie bez
kozery, bo wtedy bez skrępowania załatwiano się na ulicach i w każdym dostępnym
kasie. Dopiero później ludzie się opamiętali i defekowali już do kominków.
Marcin Luter, słynny twórca reformacji, przyznawał, że większość
teologicznych spostrzeżeń przychodziła do niego “in cloaca”. Spędzał
tam bowiem wiele godzin. Czy gdyby wypróżniał się w Chinach, gdzie
kilkunastu skośnookich załatwia potrzeby w jednym pomieszczeniu, wstrząsnąłby
Europą? Może dałby się wciągnąć w czcze pogaduchy przy wypróżnianiu i
porzucił reformację.
Naukowcy nigdy się tego nie dowiedzą, ale toalety i tak badają do
dziś. To wdzięczne miejsce do naukowej pracy. Można dowiedzieć się
np. co jedli nasi przodkowie — tłumaczy dr Artur Błażejewski, wrocławski
archeolog . Można znaleźć tam też przedmioty, które zgubili, np.
pierścienie i monety. W gdańskim wychodku znaleziono gęślę. Jakaż
musiała to być tragedia dla grajka, któremu instrument wpadł do czarnej
dziury? - zastanawia się badacz.
Podobnie jak my, z problemem wypróżniania radzili sobie Rzymianie.
Mieli kanalizację, a domy były wyposażone w wychodki. Te nieskomplikowane
urządzenia w postaci dziur w podłodze i rur odprowadzały fekalia do
wielkiego szamba. Cloaca maxima umiejscowiona była w centrum
Rzymu - opowiada dr Błażejewski. To tam spływały nieczystości.
Utrzymywano nawet specjalne służby, które się nią zajmowały -
dodaje. Bogatsi Rzymianie, mieszkający w domach, wychodki budowali na krańcach
swoich działek. Konieczność spacerowania za każdą potrzebą spowodowała,
że wymyślili nocniki. Ich wynalazki w tej dziedzinie przepadły wraz z nadejściem
Średniowiecza. Wtedy to powrócono do pierwotnych sposobów wypróżniania się
gdzie bądź. Dopiero w pierwszej połowie XIII wieku pojawiły
się kloaki i do mody wróciły nocniki. Najczęściej wykorzystywano
do tego różnego rodzaju garnki - mówi dr Cezary Buśko, archeolog z
Uniwersytetu Wrocławskiego. Zawartości nocników często wylewano na ulice.
Gdzieniegdzie zapadały więc decyzje, by robić to o określonej godzinie, żeby
nie cierpieli przypadkowi przechodnie.
Na zamkach toalety budowano tak, by dziura, na którą siadał rycerz,
znajdowała się nad fosą. Wtedy efekt jego wysiłku leciał prosto do wody.
Jednak niektórzy nie zadawali sobie takiego trudu i kucali, gdzie im się
zachciało. Damy miały ułatwione zadanie, bo pod potężnym stelażem, na którym
rozpięta była suknia, nie nosiły majtek. Wystarczyło więc tylko na chwilę
przystanąć... Mężczyźni musieli podejmować trud zdejmowania spodni. Dopiero
z drugiej połowy XVI wieku pochodzą pierwsze zapiski, że nie wypada załatwiać
potrzeb pod drzwiami i oknami komnat - tłumaczy dr Jarosław
Tomanowski, historyk z uniwersytetu w Toruniu. Miejscem dozwolonym stał się
wtedy kominek. Funkcjonowało nawet powiedzenie: “Iść zgasić ogień w
kominku”. Wypowiedzenie tych słów oznaczało, że dworzanin szedł oddać
mocz na rozgrzane węgielki. To samo robił, gdy potrzeba była treściwsza.
Musiał tylko uważać, by węgle były chłodniejsze.
O tym, jak swobodnie traktowano wypróżnianie, świadczy jeden z
ulubionych prezentów arystokracji francuskiej. Upominkiem, który wręczali
sobie członkowie elit, był nocnik - opisuje dr Jarosław Tomanowski. Większość
była z miedzi, ale zdarzały się także nocniki ze srebra, prawdziwe
dzieła sztuki - dodaje. Przypomina, że 1768 roku pewna arystokratka
francuska zaleciła, by używać jej nocnika jako sosjerki. Nie wiadomo, czy równolegle
z jego właściwym przeznaczeniem. Później pojawiły się krzesła z
dziurami, pod które podstawiano wiadra. Cały czas nie rozwiązano jednak
kwestii czystości po załatwieniu potrzeb. Wykorzystywano więc do tego mech,
słomę, i liście kukurydzy. Tylko elity mogły pozwolić sobie na używanie
chusteczek. Bynajmniej nie jednorazowych! Papier toaletowy w rolce został
opatentowany dopiero w 1857 roku przez Josepha Coyetty. Wcześniej pojawił się
w Anglii, ale nie miał on postaci rolki, tylko arkuszy sprzedawanych w pudełkach.
W starożytności latryny traktowano jak doskonałe miejsce spotkań.
Okazuje się jednak, że zwyczaj gawędzenia w trakcie, jest ciągle żywy. W
Chinach normą jest spędzanie wspólnego czasu na toaletach publicznych,
skonstruowanych tak, by można było ze sobą rozmawiać. Wścibscy Chińczycy
lubią nawet sobie popatrzeć, jak robi to biały Europejczyk. Wspólne
ubikacje funkcjonują też w naszym kraju. Jest wiele kamienic, które tak jak
w serialu “Kiepscy”, mają znacznie mniej toalet niż mieszkających w
nich rodzin. W starym Pekinie do dziś w wielu miejscach nie ma
prywatnych toalet. Wszyscy spotykają się w publicznych -
opowiada Łukasz Wall, wrocławski podróżnik. A w miejscach
licznie odwiedzanych przez turystów np. w pałacu cesarskim czy zakazanym
mieście, toaletom przyznaje się gwiazdki - opowiada. Wspomina także
korzystanie z toalety w starych budowlach Tybetu. Są one zamontowane na
szczytach budynków tak, że gdy spojrzy się w dziurę w podłodze, to widać
kilkudziesięciometrową przepaść. Z kolei w Namibii można spotkać toalety
zrobione z bambusa i trzciny. Owszem, są przewiewne, ale raczej nie tłumią
dźwięków.
Znany podróżnik Marek Kamiński wspomina, że Aborygenom na
pustyni w najmniejszym stopniu nie przeszkadzają muchy, które obsiadają
kucającego. - Oni wierzą, że muchy usuwają nieczystości z ich ciała -
wyjaśnia Kamiński. Śmieszne? Jestem przekonany, że za 150 lat
ludzie też będą naigrywać się z naszych obyczajów higienicznych -
przewiduje dr Jarosław Tomanowski.
Pierwsze toalety powstały w Mezopotamii. Były to platformy z
siedzeniami zrobionymi ze smoły. Pierwsza miskę klozetową wymyślił i
zaprojektował angielski poeta John Harrington w 1596 roku. Spłukiwanie następowało
w nim przez wyciągnięcie wtyczki z dna miski. Wtedy cała zawartość spływała.
Na szeroką skalę urządzenie zostało spopularyzowane dopiero około 1780
roku, po upowszechnieniu kanalizacji i wynalezieniu nowoczesnego wc (water
closet) przez londyńskiego zegarmistrza Aleksandra Cumminga w 1775 roku. W
Warszawie pierwsze urządzenie tego typu założono w latach siedemdziesiątych
ubiegłego wieku. Zasuwy “wolne - zajęte” wymyślono dopiero w 1883 roku.
Stanisław Szelc, satyryk z kabaretu Elita - Toaleta to wyśmienite
miejsce do rozmyślanie. Człowiek jest sam, czuje się bezpieczny, nikt go
nie zaczepia i nie nęka. To wyśmienita atmosfera. Przyznaję, że niejeden
skecz przyszedł mi go głowy właśnie w wygódce. Odprężeniu umysłowemu
towarzyszy też bezczynność. W końcu ciało załatwia pewną rzecz za nas,
a my możemy zająć się myśleniem. Nasi politycy powinni częściej
przebywać w toaletach. Tylko, żeby kultura wypróżniania była u nas większa.
Często widzę jak panowie załatwiają się w polu. Dzięki Bogu robią tę
rzecz... nie główniejszą.
Maciej Czujko, Łukasz Pałka, (Polskapresse)