Lochy w Leśnicy
 
Wśród ludności zamieszkałej w Leśnicy po wojnie, krążyło wiele pogłosek o ukrytych w zamkowych podziemiach skarbach. Powiadano, że poniżej lochów znajdują się tajemnicze przejścia do pobliskiego kościoła, a nawet do bunkra przy placu Strzegomskim i Dworca Głównego.
Opowieści te działały na ludzką wyobraźnię, zwłaszcza na żądnych przygód młodzieńców, którzy organizowali nocne "wyprawy po skarby". Zdarzało się, że podczas takich wypraw, w ciemnych czeluściach zasypanych podziemi, w drgającym blasku świec, natykano się na innych poszukiwaczy i biorąc ich za zamkowe duchy, całe bractwo z wielkim krzykiem umykało w popłochu do domów.
     Fakty natomiast są takie, że w podziemiach znajdują się co najmniej dwa ukryte pomieszczenia, do których wejścia są zamurowane. Na początku lat 90. brałem udział w próbie eksploracji jednego z takich pomieszczeń. Po żmudnym i długim wydłubywaniu kamieni i głazów ze ściany głównego korytarza, przebito się w końcu do ukrytej piwnicy, która, jak się okazało, była zasypana po sklepienie piaskiem i gliną. Najpewniej któryś z architektów przebudowujący zamek, zasypał tę część lochów w celu stabilizacji całej budowli.
     Podziemia zamku kryją jeszcze jedną zagadkę. W ścianie jednego z pomieszczeń znajduje się dziwna wnęka, która przypomina sklepienie schodzącego niżej korytarza. Kończy się ono niespodziewanie na poziomie posadzki. Sugeruje to, że wnęka jest zamkniętym wejściem na niższy poziom podziemi. Być może jest początkiem lochu łączącego zamek z pobliskim kościołem. Zagadka jest o tyle ciekawa, że w latach 70. w jezdni ulicy Wolskiej, między kościołem a zamkiem, w miejscu, gdzie nie przebiega żaden kanał, powstała wielka dziura, do której zasypania zużyto wiele ciężarówek piachu.
     O istnieniu niżej leżących lochów a właściwie korytarza, zapewniali również pierwsi powojenni osiedleńcy. Według relacji pana Lorenca, który wraz z grupą robotników z cegielni zabezpieczał pałac, do niższej kondygnacji prowadził niewielki korytarzyk, który później był już bardzej szerszy. Tajemniczym korytarzem, zalanym na ok. 20 cm wodą, udało się przejść zaledwie kilkanaście metrów. Korytarz w pewnym miejscu był zawalony. W obawie przed dalszym oberwaniem stropu, "odkrywcy" wyofali się. Niedługo potem, podczas prac adaptacyjnych pałacu, wejście do podziemi zamurowano.
 

Jerzy Mazurkiewicz