Chcą uratować zamek

 

Samorządowcy z gminy Suchy Dąb walczą z czasem. Na ich oczach rozsypuje się jeden z najcenniejszych zabytków, jakie posiadają, czyli warownia pokrzyżacka w Grabinach-Zameczku.

-          Po kilkunastu latach procesów udało się nam odzyskać obiekt, ale jest mocno zdewastowany - mówi wójt Barbara Kamińska. - Złożyliśmy już wniosek o wpisanie gminy jako właściciela do ksiąg wieczystych. Prawdopodobnie nastąpi to za dwa miesiące, ale już teraz szukamy pomocy, by uratować zamek.

Żeby uzmysłowić skalę problemu, w piątek zorganizowano spotkanie, w którym udział wzięli m.in. poseł Piotr Ołowski, członek zarządu województwa pomorskiego Ryszard Świlski oraz przedstawiciele Starostwa Powiatowego w Pruszczu Gdańskim i wojewódzkiego konserwatora zabytków. Konkludowano, że w chwili obecnej możliwość działania ograniczają sprawy formalne. Jednocześnie pojawiły się zapewnienia o udzieleniu gminie wsparcia w jej wysiłkach.

-  Dalsze kroki i pozyskiwanie funduszy jest w znacznej mierze uzależnione od przeprowadzenia inwentaryzacji - tłumaczy Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora zabytków. - Nasz urząd pomoże w jej wykonaniu.
Urzędnicy Starostwa Powiatowego w Pruszczu Gdańskim wskazują, że pieniędzy można szukać w programach transgranicznych.

  -   Sprawą kluczową jest jednak określenie przeznaczenia warowni w przyszłości. Wójt Barbara Kamińska przyznaje, że ta sprawa wciąż jest otwarta. Pewne jest natomiast, że część obiektu będzie wykorzystywana do celów religijnych. W zamku znajduje się bowiem kaplica należąca do parafii w Suchym Dębie.

- W ostatnich dwóch miesiącach stan kaplicy bardzo się pogorszył - podkreśla Jan Kruczek, sołtys Grabin-Zameczku. - Mieszkańcy zbierają pieniądze na naprawy, ale nie wystarczy, by wykonać porządny remont. Jeśli nie zabezpieczy się dachu, choćby prowizorycznie, to za parę miesięcy na ratunek zabytku może już być za późno.

Dziennik Bałtycki