Łańcut
Stary zamek
ierwszy
zamek jaki wybudowany został w Łańcucie należał do rodziny Pileckich i
powstał w połowie XIV wieku. Była to prawdopodobnie drewniana budowla otoczona
wałami ziemnymi i fosą, która dwukrotnie oparła się najazdowi Tatarów (1502
rok).
W 1586 roku zamek
za długi przechodzi w ręce Stanisława Stadnickiego znanego pieniacza
i awanturnika. Ponieważ toczył on spory prawie ze wszystkimi więc i nie
ominęlo to jego sąsiada Łukasza Opalińskiego.Ciągnący się kilka lat zatarg
przerodził się prawie w wojnę.Następowały zbrojne najazdy na ziemie sąsiada,
napady na ludzi, grabieże aż w końcu musiało dojść do walnej bitwy. Możemy
powiedzieć, że zdobycie zamku w Łańcucie nastąpiło niezamierzone lecz zostało
wykorzystane do samego końca. Otóż Łukasz Opaliński, po kolejnych groźbach
Stadnickiego, czując się zagrożony w Leżajsku gdzie przeniósł się ze swojego
pałacu w Łące (w tym czasie już spustoszonym przez Stadnickiego) postanowił
udać się do Przemyśla.Towarzyszyła mu liczna zbrojna eskorta złożona z
najemnych żołnierzy, których celem była ochrona życia Opalińskiego przed
ewentualnym zamachem. Chcąc uniknąć spotkania ze swoim wrogiem obrał trasę
dłuższą omijającą Łańcut. Lecz Stadnicki dowiedziawszy się o pochodzie
Opalińskiego wyruszył przeciw niemu ze swoim wojskiem i armatami.Lecz tym
razem przeliczył się ze swoimi siłami i trafił na siły większe niż przypuszczał.
Jego żołnierze rzucili się do ucieczki chcąc schronić się za murami zamku
ale wraz z nimi wdarli się także żołnierze Opalińskiego. Sam Stadnicki
widząc, że zamek jest już stracony uciekł zostawiając na pastwę zwycięzców
żonę i dzieci.A ci: "...wdarłszy się do środka, nie dawali nikomu pardonu;
rąbiąc, kłując, strzelając, po trupach i rannych wpadli do wnętrza, rzucili
się do rabunku, rozbijali skrzynie, szafy i sklepy skarbne." I dalej czytamy
"...zamek łańcucki był bardzo obszerny i mieścił w sobie nieocenione skarby
w kosztownych sprzętach, w złocie, srebrze i klejnotach - wszystko to rozdrapano
w mgnieniu oka. Miał Stadnicki bardzo bogaty i cenny broni, rzędów kosztownych,
przyborów wojennych i rycerskich; zbrojownia ta cała "na wojnach i wyprawach,
w licznych bitwach w Koronie i za granicą z trudem i potem walecznie zdobyta
i zabrana - uporządkowana starannie z artystyczną fantazją w panoplie i
trofea rozchwytana została przez żołnierzy Opalińskiego. Ale nie tylko
to co było na wierzchu albo co zawierało się w skrzyniach i sklepach, padło
ofiarą rabunku, dostano się nawet do skarbów, które w tajemnicy największej
ukrył pan łańcucki pod ziemią i pod wodą.
Stadnicki zawsze
w otwartej wojnie z całym światem, wystawiony na mściwy odwet i dobrze
świadomy nienawiści, jaka go otaczała, skarb wielki w srebrze i złocie
w ten sposób ukrył, że kazawszy spuścić sadzawkę, zakopał go na jej dnie,
po czym znowu łożysko zatopił wodą.Któryś z więźniów czy też poddanych
łańcuckich, zapewne swego czasu zatrudniony przy tej robocie, zdradził
sekret najeźdźcom. Spuszczono zaraz sadzawkę, skarb odkopano i zabrano."
Po grabieży cały zamek padł pastwą płomieni. Cała rzecz działa się w 1609
roku i od tej pory po zamku nie pozostał żaden ślad.
Powyższe cytaty pochodzą
z książki Władysława Łozińskiego "Prawem i lewem".