Żaden z członków rady królewskiej wezwanych do stawienia się w Sanoku 1 maja 1417 roku nie spodziewał się, co będzie przedmiotem narady. Zaskoczenie było całkowite gdy tego dnia Władysław Jagiełło oświadczył, że następnego dnia odbędzie się jego ślub z Elżbietą Granowską. Zagrzmiały protesty i perswazje, że władca nie powinien brać za żonę własnej poddanej, w dodatku podstarzałej wdowy po trzech mężach. Żadne argumenty nie robiły jednak na królu wrażenia, był zakochany po czubki swojej korony i nieustępliwie dążył do małżeństwa ze swoją wybranką.
To małżeństwo Jagiełły otoczone było od początku atmosferą skandalu i plotki. Dlaczego poślubił kobietę niemłodą? Jego trzecia żona gdy stawała przed ołtarzem liczyła już około 47 lat, co wedle ówczesnych pojęć czyniło ją właściwie staruszką; zgorszeni panowie polscy i kronikarze zapisujący ten fakt nie biorą zresztą pod uwagę, że sam oblubieniec – Jagiełło – miał wówczas około 67 lat, był więc od swej nowej małżonki starszy o 20 lat! Ale wiek mężczyzny, a zwłaszcza króla, liczył się inaczej niż wiek kobiety, zwłaszcza kiedy była ona jego własną poddanką. Wyniesienie na tron tej właśnie a nie innej pani musiało budzić zawiść i niepokój licznych możnych rodzin w Polsce i na Litwie. Małżeństwo władcy ma zawsze wymowę i rezultaty polityczne, oznacza wyniesienie jednych a porażkę innych…
Nie rozumiano także co popchnęło króla do tego kroku. Był po prostu szaleńczo zakochany, tak jak tylko potrafi być zakochany niemłody mężczyzna, ostatnim burzliwym uczuciem. Szeptano więc o czarach, o rzuconych na króla urokach, które odebrały mu rozum i popchnęły do nierozważnego postępku. Zachowywał się jak niedorostek, obsypywał swą wybrankę cennymi darami, nie słuchał rad i perswazji. Gdyby jego ukochana nie pochodziła z potężnego rodu, gdyby nie cieszyła się przyjaźnią księżnej Aleksandry Mazowieckiej, siostry króla, spalono by ją chyba na stosie…
Nie zachował się żaden jej konterfekt, przypuszczać jednak należy, że Elżbieta córka Ottona z Pilczy, wojewody sandomierskiego z rodu Toporczyków, była bardzo piękna. Co więcej, musiała posiadać wiele osobistego, potężnego uroku, który działał na mężczyzn. Świadczy o tym nie tylko szaleństwo starego króla Jagiełły, ale także jej całe burzliwe życie.
Jej ojciec, Otton z Pilczy, był zaufanym współpracownikiem króla Kazimierza Wielkiego i dzięki jego poparciu osiągnął szereg intratnych dostojeństw (starostwo ruskie, starostwo generalne wielkopolskie, kasztelania wiślicka, starostwo sandomierskie, wreszcie godność wojewody sandomierskiego). Matka Jadwiga z Melsztyna, pochodziła także z możnego rodu. Nie uchroniło to jedynej córki z tego małżeństwa od tragicznych perypetii. Osierocona dość wcześnie przez ojca (Otton z Pilczy musiał umrzeć już przed rokiem 1385, a więc gdy Elżbieta nie miała jeszcze lat 15), posażna i piękna panna została porwana i poślubiona wbrew woli matki, a być może i własnej, przez przedsiębiorczego Morawianina, Wiszla Czambora z Wiszemborka. To małżeństwo nie trwało długo i zakończyło się tragicznie.
Zwiedziony wdziękami Elżbiety (może pragnący dopaść skarbów Toporczyków?) Jenczik z Hiczyna (czeski Jicin), inny szlachcic morawski dopada Wiszla, zabija go i poślubia młodziutką wdowę. I to małżeństwo nie trwało jednak długo – najwyżej dwa lub trzy lata. Jenczik zmarł (lub zginął) w nie wyjaśnionych przez badaczy okolicznościach. Elżbietą zajął się starszy krewny ze strony matki, wojewoda krakowski Spytek z Melsztyna. Protektorat wuja uchronił młodą kobietę od dalszych brutalnych zalotów. Zaczął się nieco spokojniejszy okres jej życia i znów – tym razem ułożone z rozsądku – nowe, trzecie już małżeństwo. Zapewne w 1396 lub w początkach 1397 roku wydał Spytek kłopotliwą, bo zbyt piękną siostrzenicę za swego krewnego, (pochodził również z rodu Leliwitów) Wincentego Granowskiego. Państwo Granowscy mieli liczne potomstwo: trzy córki (Jadwiga, Elżbieta, Ofka) i dwu synów (Otto, Jan). O ich pożyciu nie wiemy jednak nic. Wincenty Granowski, solidny Wielkopolanin, starosta nakielski, nie bywał zresztą chyba zbyt często w domu. Był zaufanym Jagiełły, spędzał wiele czasu przy dworze, skoro jego nazwisko i pieczęć widnieje jako świadka przy licznych królewskich dokumentach wystawionych w latach 1387-1410. Był mężnym rycerzem, pod Grunwaldem prowadził do natarcia własną chorągiew a król uznał jego zasługi, nadając mu po zwycięstwie miasto Toruń. Zmarł Granowski wkrótce potem, chyba w sile wieku i dość niespodziewanie skoro niechętny Elżbiecie Długosz napomyka o podejrzeniach o otrucie. Tak więc w roku 1410 Elżbieta została wdową po raz trzeci. Jak spędziła kilka lat, które dzieliły śmierć jej męża od roku ślubu z Jagiełłą, nie wiemy. Zapewne zajmowała się wychowaniem dzieci i zarządzaniem schedą pozostałą po ojcu i mężu. Czy żyła cnotliwie? Tak złośliwi w jej przypadku kronikarze milczą na ten temat, nie było więc chyba głośniejszych skandali. Niemniej pełna temperamentu i wciąż urodziwa niewiasta nie zamykała się całkowicie w domowych pieleszach. Bywać musiała zwłaszcza często na dworze książąt mazowieckich, skoro zaprzyjaźniła się tak bardzo z księżną Aleksandrą, siostrą króla. I gdy tylko zmarła w roku 1416 druga żona Jagiełły Anna Cyllejska, księżna Aleksandra poczęła układać plany wydania przyjaciółki za dostojnego brata.
Król wpadł w zastawione sidła z największą łatwością. W styczniu 1417 roku wracając z Litwy zatrzymał się w Lubomli w ziemi Chełmskiej, gdzie czekały już nań obie panie. Czy było to pierwsze spotkanie Jagiełły z Elżbietą? Nie wiadomo. W każdym razie piękna wdowa oczarowała króla, czującego się samotnie po stracie poprzedniej małżonki. „Wielce ją sobie upodobał” – stwierdza Długosz. I dalej tak opisuje dzieje królewskiego romansu: „Spowodowany tą miłością, od wielu uważaną za oczarowanie, rzeczony król Władysław, przez siostrę swoją Aleksandrę począł ją (tj. Elżbietę) namawiać do zawarcia ze sobą ślubów małżeńskich. Nie sromał się król tak dostojny, brać za żonę kobietę suchotami wyniszczoną i swoją poddankę, wdowę po trzech mężach, zwiędłą i podstarzałą a stanem i pochodzeniem bynajmniej sobie nierówną. I zdrowie przy ciągłem powodzeniu czerstwe i kwitnące wątlić pożądliwością ku jednej niewieście, skąd przykre potem przyszły nań słabości. Im zaś znakomitszym i wyższym w swojej dostojności był król, tem bardziej ubliżały te związki, zacierając jego chwałę tak u swoich jak u obcych”.
Jagiełło i Aleksandra spodziewali się zapewne, że projekt poślubienia Elżbiety Granowskiej nie spodoba się panom polskim, zazdrosnym o takie wyniesienie Toporczykówny nad inne damy krajowe. Toteż zaloty podstarzałego władcy trzymane były w ścisłej tajemnicy. Niemniej służba i dworzanie nie mogli nie dostrzec zauroczenia króla. Gdy zaś przy odjeździe Elżbiety z Lubomli, Jagiełło obdarzył ją wspaniałymi darami (m.in. otrzymała prawdziwie królewskie szuby, w których pokazała się w saniach), zaczęły krążyć plotki i domysły.
Postanowienie Jagiełły było już jednak niezachwiane, a niecierpliwość z jaką parł do ślubu świadczy tylko o temperaturze uczuć tego zbliżającego się już do siedemdziesiątki mężczyzny. Przy końcu marca król odwiedził Elżbietę w jej siedzibie w Łańcucie, skąd udał się do Lwowa. Stamtąd rozesłał wezwanie do panów rady królewskiej nakazujące im stawić się na dzień 1 maja do Sanoka. Nikt nie wiedział co będzie przedmiotem narady. Nawet przybycie do Sanoka, tuż po przyjeździe królewskim, pań Elżbiety Granowskiej i księżnej mazowieckiej Aleksandry nie zdemaskowało królewskiego zamiaru. Toteż gdy 1 maja Jagiełło ogłosił, że następnego dnia bierze ślub, zebrani osłupieli. Nie obyło się bez głosów protestu. Wielu panów perswadowało królowi, że nie powinien brać za żonę kobiety w wieku lat podeszłym i własnej poddanki. Uparty Litwin nie słuchał próśb i namów. W rezultacie część panów rady nie zajęła żadnego stanowiska, część zaś wyraziła zgodę na małżeństwo króla.
Ślub odbył się w kościele parafialnym Sanoka już następnego dnia tj. 2 maja 1417 roku. Udzielił błogosławieństwa „młodej” parze arcybiskup lwowski Jan Rzeszowski, miano mu to potem często za złe, zwłaszcza, że istniała specjalna przeszkoda w tym wypadku. Otóż matka Elżbiety Jadwiga, była matką chrzestną Jagiełły, a więc jak ówcześni uważali, jej córka wypadała królowi duchową siostrą. Tym bardziej szkodliwe, niedopuszczalne małżeństwo!
Nic dziwnego, że gani je Jan Długosz, narzekając, iż król wziął ślub „z niewiastą już ze zmarszczkami na twarzy i połogami licznymi wyniszczoną, kilku już bowiem doświadczała mężów”. Opisuje też złe znaki jakie wystąpiły przy tym ślubie w Sanoku. Otóż, ów dzień pogodny „po dopełnionym obrządku ślubnym” nagle się popsuł. „Zachmurzyło się i oziębiło; powstała zawieja, śnieg z deszczem i krupami ciągle padał, co wszystkim zafrasowane już tem małżeństwem umysły jeszcze bardziej poważyło i zasępiło”. W czasie powrotu z kościoła na zamek, w powozie Elżbiety złamało się koło „ i to w największym błocie, przymuszoną była wysiąść z pojazdu i pieszo iść resztę drogi”. Czyżby dla małżonki króla nie znalazł się inny pojazd pod ręką?
Jagiełło osiągnąwszy upragniony cel uczynił wszystko, by małżeństwo zostało zaakceptowane przez społeczeństwo. Wkrótce wysłany więc został mistrz Andrzej z Kokorzyna, na sobór do Konstancji, z misją uzyskania dyspensy od przeszkody kanonicznej dzielącej króla polskiego od pani Granowskiej. Dyspensa nadeszła ale z niewygodnym dla Jagiełły warunkiem – oto w razie śmierci Elżbiety, nie wolno mu wejść w ponowne związki małżeńskie (jak wiemy warunek nie został spełniony).
Doprowadził również Jagiełło do koronowania ukochanej żony na władczynię Polski. Uroczystość odbyła się w katedrze krakowskiej w dzień imienin Elżbiety, 19 listopada 1417 roku.
Królowa Elżbieta nie cieszyła się popularnością. Wciąż uważano małżeństwo króla za postępek nierozważny a nawet grzeszny, wciąż czekano, że małżonków dosięgnie kara za występną miłość. Bo dla nikogo nie ulegało wątpliwości, że stary król jest szczęśliwy ze swoją nie najmłodszą ale wciąż piękną i pełną uroku żoną.Toteż gdy w sierpniu 1419 roku spotkała Jagiełłę niemiła przygoda – w czasie podróży z Poznania do Środy w Wielkopolsce piorun uderzył w królewską kolasę – uznano to za widomy znak gniewu Bożego.
Istotnie, szczęście Jagiełły nie miało trwać długo. Królowa Elżbieta zaczęła jeszcze w tymże 1419 roku zapadać na zdrowiu. Niechętni jej kronikarze nie wymieniają powodów choroby. Może była to ciąża, niebezpieczna dla kobiety dobiegającej pięćdziesiątki? Może istotnie cierpiała na gruźlicę, jak to insynuuje Długosz? W każdym razie nie była w stanie znieść trudów długiej podróży na Litwę, gdzie właśnie jesienią 1419 roku wybierał się Jagiełło. Król musiał ją zostawić w Krakowie i wyjechać samotnie. Nawet Długosz przyznaje, że uczynił to „z niechęcią”.
Nie mieli się już nigdy zobaczyć. Królowa czuła się coraz gorzej, długa zima nie przyniosła poprawy, 12 maja 1420 roku nastąpił zgon, przed powrotem Jagiełły do Krakowa. Zgodnie ze świadectwem Długosza cała Polska cieszyła się na wieść o tym zgonie.
Długosz zanotował makabrycznie brzmiące obserwacje: „wszyscy przytomni, tak duchowni jako i świeccy, objawiali radość niezwykłą; wszyscy w świąteczne szaty przybrani, śmiali się i cieszyli w czasie pogrzebu”. Nawet jeśli jest to przesada trzeba przyjąć, że nikt nie żałował Elżbiety naprawdę, choć przecież nikomu nie wyrządziła zła. Nawet Jagiełło, choć wieść o śmierci żony jaką otrzymał w Brześciu Kujawskim zasmuciła go w pierwszej chwili, nie wytrwał długo w żałobie. „Sam tylko król Władysław okazał po niej żal, acz i ten niezbyt długi” – stwierdza Długosz.
Nie oszczędzono także pamięci zmarłej. Stanisław Ciołek „napisał na zmarłą królową satyrę i wiele wierszy uszczypliwych, zelżywości pełnych, w których nazwał ją maciorą połogami wycieńczoną, twierdząc, że małżeństwa dostąpiła za skarby wykopane z ziemi łopatą swojego języka, ułowiwszy lwa chytrością i kłamstwem”. Insynuował więc, że Jagiełło ożenił się z panią Granowską, skuszony jej obietnicami oddania mu ukrytych skarbów.
Oszczerca popadł w niełaskę królewską i został wygnany z dworu, ale nie na długo. Gdy pamięć o pięknej Elżbiecie osłabła w sercu króla, Ciołek otrzymał przebaczenie i przywrócony do łask zrobił karierę jako podkanclerzy. O pani Granowskiej zapomnieli wkrótce zawistnicy i zazdrosne damy, zapomniała także historia. Któż dziś pamięta, że Jagiełło uległ namiętności do córki Ottona z Pilczy i że jego starczy kaprys wyniósł ją na polski tron?