Król Michał Korybut Wiśniowiecki miał wiele propozycji ożenku, z najświetniejszymi pannami Europy. Ale wybór nie zależał tylko od jego osobistych upodobań. Pomimo machinacji zwolenników francuskich Burbonów, zdecydował się na mariaż z habsburżanką, arcyksiężniczką Eleonorą. Nie wyróżniała się urodą, zdolnościami, nie interesowała polityką, ale zjednywała otoczenie dobrocią. U schyłku życia król gorąco podziękował jej za okazywaną miłość, wierność i oddanie.
Dnia 19 czerwca 1669 roku dokonał się „cud” elekcji króla Michała Tomasza Korybuta Wiśniowieckiego. Wbrew zwalczającym się na polu elekcyjnym obcym kandydatom, burbońskiego Filipa Wilhelma, księcia neuburskiego, i habsburskiego Karola, księcia lotaryńskiego, królem polskim szlachta wybrała „Piasta”. Niemały, a może i decydujący wpływ na tę elekcję wywarł podkanclerzy koronny i zarazem biskup chełmiński Andrzej Olszowski. To on bezpośrednio przed wyborem nowego władcy omawiając różnych kandydatów do polskiej korony, wyraźnie wskazał w swej propagandowej broszurze „Cenzura kandydatów”, na Piasta, Michała Korybuta Wiśniowieckiego.
Nowy król był synem Jeremiego Michała Wiśniowieckiego i energicznej Gryzeldy Konstancji Zamoyskiej. Młody król urodził się w 1640 roku, a więc w dniu swej elekcji miał już prawie 29 lat. Polskie prawa żądały od elekta, by ożenił się tylko z kobietą wyznania rzymskokatolickiego. Dlatego już niemal od pierwszych miesięcy jego panowania podjęto starania o wyszukanie odpowiedniej dla niego żony. Jeszcze w jesieni 1666 roku matka przyszłego króla, księżna wojewodzina Wiśniowiecka snuła plany ożenienia jedynaka z siostrzenicą Jana Sobieskiego, wówczas marszałka wielkiego i hetmana polnego koronnego, księżną Teofilą Ludwiką Ostrogską - Zasławską, córką Katarzyny Sobieskiej z jej pierwszego małżeństwa. Ale po elekcji na króla kandydatek do roli polskiej królowej było wiele. Wśród nich wymieniano kilka francuskich panien, jak Marię d’Elboeuf, panią de Nemours, bardzo posażną księżnę Annę Orleańską; Litwini chętnie widzieliby na polskim tronie carównę rosyjską Eudoksję lub Martę, córki cara Aleksego Michajłowicza. Zamyślano też o ożenku króla Michała z jedną z księżniczek kurlandzkich, Ludwiką Marią lub Marią Amalią. Kandydatek było więc wiele.
Zadecydować o wyborze przyszłej królowej miał sejm i wyłącznie względy polityczne. W konflikcie ogólnoeuropejskim między francuskimi Burbonami a austriackimi Habsburgami decydujący w Polsce magnaci, z zwłaszcza główny promotor króla Michała, Olszowski skłaniali się ku koncepcji habsburskiej. On to tuż o elekcji podjął ten plan, głównie w celu poparcia niepewnego tronu króla w walce z przewidywaną opozycją tzw. malkontentów.
W lecie, zapewne za inicjatywą podkanclerzego, zjawił się w Warszawie kameduła o. Silvano, przywożąc ukryty pod habitem portret arcyksiężniczki Eleonory dla zaprezentowania go zwolennikom króla i koncepcji jego małżeństwa w Wiedniu.
Kiedy pierwszy sejm za Michała, koronacyjny, został przez opozycję 12 listopada 1669 roku zerwany, na posejmowej radzie senatu 16 listopada Olszowski jawnie już wysunął projekt małżeństwa króla z Eleonorą Marią Józefą, starszą córką cesarza Ferdynanda III i Eleonory Mantuańskiej, a siostrą panującego cesarza Leopolda I. Projekt ten poparła matka króla księżna Gryzelda; za Habsburżanką opowiedzieli się też możni na Litwie Pacowie. Na wspomnianej radzie senatu zdania senatorów były podzielone. Niektórzy przypominali dawne związki małżeńskie Jagiellonów z Habsburżankami i wskazywali na korzyści płynące z małżeństwa króla z Austriaczką w spodziewanej rozprawie z Turcją. Opozycjoniści zaś, zwolennicy francuskiej orientacji z prymasem Mikołajem Prażmowskim na czele, doradzali zwłokę i odwołanie się do sejmików, lub do następnego sejmu. Głównym rzecznikiem małżeństwa króla z Eleonorą okazał się tak wpływowy wówczas i szczerze oddany królowi podkanclerzy Olszowski, który w swym wotum wykazał w senacie wszystkie korzyści płynące dla Polski z projektowanego małżeństwa. On to też ostatecznie przeparł projekt tego związku i podjął się misji uzgodnienia tego planu w Wiedniu z cesarzem. Król Michał zatwierdził uchwałę senatu i wyraził zgodę na projektowane małżeństwo. Jednak opozycja nadal zmierzała do podważenia legalności uchwały senatu i podjęła agitację przeciw wiedeńskiemu małżeństwu króla. Wydała nawet pamflet pióra stolnika koronnego Jana Wielopolskiego pt. „List szlachcica polskiego do sąsiada”, ostro atakujący podjęte plany matrymonialne króla.
Przyjrzyjmy się przyszłej królowej. Eleonora Maria Józefa urodziła się 31 maja 1635 roku w Wiedniu, a więc w roku 1669 liczyła zaledwie 16 lat i była o 13 lat młodsza od króla Michała. Była blondynką, nie wyróżniającą się uderzającą urodą, ale ogólnie uważano ją za przystojną. Ujmowała swą dobrocią, taktem i spokojem, toteż powszechnie zdobywała sobie serca. Nie wyróżniała się jednak szczególnymi zdolnościami, była z usposobienia bierna. Mało interesowała się polityką, czym sprawiła duży zawód wiedeńskiej dyplomacji. Zrazu dwór cesarski zamierzał wydać ją za księcia Karola Lotaryńskiego. Podobno nawet łączyły z nim Eleonorę głębsze uczucia sympatii. Przyszłą żonę zapewne poznał król Michał już w czasie swych studiów w 1660 roku na wiedeńskim dworze; cieszył się wtedy szczególną życzliwością cesarzowej Eleonory Mantuańskiej. Tym chętniej zdecydował się król na wybór tej żony przez senat. I jeszcze 19 listopada skierował Olszowskiego do Wiednia z odpowiednią instrukcją i pełnomocnictwem.
Podkanclerzy zjawił się w stolicy Austrii 11 grudnia z licznym orszakiem kilkudziesięciu strojnej szlachty i pięknie przybranych żołnierzy, wszyscy w bogato ozdobnych karetach lub konno. Zaraz następnego dnia został Olszowski przyjęty przez cesarza Leopolda i matkę Eleonory na tajnej prywatnej audiencji; obecna była też sama arcyksiężniczka. Dnia 13 grudnia polski poseł odbył uroczysty, wspaniały wjazd do Wiednia. Wszędzie witano Olszowskiego z najwyższymi honorami, jakie oddawano tylko dziedzicznym i wielkim monarchom. Tegoż dnia przyjął cesarz polskiego posła na oficjalnej, publicznej audiencji, w czasie której wygłosił Olszowski dłuższą orację prosząc w imieniu króla Michała o rękę arcyksiężniczki Eleonory. Dzięki zręczności posła, a głównie dlatego, że dyplomacji habsburskiej zależało wówczas na przecięciu związków Polski z Francją, a na związaniu jej z interesami własnej dynastii, rokowania polsko-austriackie nie napotkały na większe trudności. Już 26 grudnia 1669 roku Leopold I ratyfikował układ małżeński.
Dzięki swej zapobiegliwości i energii uzyskał Olszowski pomyślne warunki, wprawdzie bez istotnych politycznych zobowiązań, ale za to z finansowym sukcesem w postaci posagu w sumie 500 tysięcy złotych reńskich. Rzeczpospolita zaś nie poniosła przy tym żadnego ciężaru wianowego. Matka arcyksiężniczki nalegała, by ślub odbył się jak najwcześniej, a więc już w lutym 1670 roku, jeszcze przed zwołanym na 5 marca sejmem, który by miał zadecydować o terminie i miejscu koronacji królowej. Cesarzowa sama ofiarowała się przywieźć córkę do Polski. Olszowski już 13 stycznia 1670 roku, a więc bardzo szybko zjawił się w Warszawie.
Król Michał z radością aprobował umowę wiedeńską 23 stycznia. Zaczęto przygotowania do ślubu.
Wobec odmowy przywódcy malkontentów, prymasa Prażmowskiego, król poprosił o udzielenie mu ślubu nuncjusza Galeazzo Marescottiego. Jeszcze przed weselem król osobiście złożył w Częstochowie swe dary: komplet mszalny, zwany koralowym, ponadto złote serce z klejnotami z napisem: Maria. Podobne dary złożyła potem cesarzowa, mianowicie monstrancję, a siostra królowej Eleonory, Maria Anna, dwa zdobne klejnotami lichtarze.
Ślub naznaczono na 27 lutego 1670 roku na Jasnej Górze w Częstochowie. Król najpierw chciał, aby uroczystość weselna odbyła się w katedrze na Wawelu, ale uległ woli Habsburgów. Przygotowano wiele żywności, podobno dla około 7000 osób i paszę dla 3000 koni, gdyż wesele miało trwać osiem dni. W lutym ruszyli goście z Wiednia. Cesarzowej, przyszłej królowej i jej siostrze Marii Annie towarzyszył niewielki orszak, zaledwie pięć dam i dworek oraz czterech mężczyzn ze służby. Na spotkanie z weselnymi gośćmi wysłał król Hieronima Augustyna Lubomirskiego, syna zmarłego marszałka Jerzego, z powitalnym łacińskim listem. Jednak wysoki stan wody na Dunaju opóźnił prawie o 10 dni wyjazd cesarskiego orszaku z Wiednia; dopiero więc 8 lutego wyruszono w drogę. Lubomirski powitał królową w Tarnowskich Górach. A spotkanie młodej pary odbyło się we wsi Konopiska, o milę od Częstochowy, na wyczyszczonej ze śniegu polanie. Naliczono wtedy trzydzieści karet cesarskich, a polskich przeszło osiemdziesiąt. Nuncjusz Marescotti opisał potem szczegółowo to spotkanie w swej relacji do Rzymu. Zauważył około 2500 polskiej szlachty oraz 500 hajduków w królewskiej barwie z halabardami. Właściwy orszak króla stanowiło 300 świetnej młodzieży spośród najdostojniejszych polskich rodów. Sam król nadjechał w ośmiokonnej karecie, a za nim prowadzono trzy nie mniej wspaniałe, przeznaczone dla przyszłej królowej. Król powitał gości z konia po włosku, po czym po krótkich z powodu mrozu ceremoniach spiesznie ruszono do Częstochowy. Miasto było wspaniale iluminowane, rozbrzmiewały salwy z dział.
Ślub odbył się 27 lutego za specjalną dyspensą ze względu na wielki post. Król szedł z cesarzową a pannę młodą prowadził podkanclerzy Olszowski oraz biskup Kazimierz Florian Czartoryski. Ślub dawał przed cudownym obrazem Matki Boskiej nuncjusz Marescotti. Uczta weselna była po polsku przesadnie bardzo obfita. Zanotowano, że spożyto 300 bażantów, 5000 par kuropatw, tyleż indyków, kilkaset wołów, wiele baranów, zajęcy, jeleni, łosi i dzików. Nie wymieniamy licznych owoców, cukrów i konfitur. Król wznosił toasty za zdrowie cesarzowej, żony, jej siostry, nuncjusza. Uczta przeciągnęła się do późnych godzin. Po czym nastąpiły polskie tańce; tańczyli oboje królestwo; wreszcie składano dary. Król ofiarował żonie „noszenie wszystko, co do stroju należy, dyjamentowe”, wartości 40 tysięcy talarów. Wspaniałe ognie sztuczne zakończyły tę uroczystość. Już 1 marca, a więc bezpośrednio po ślubie, cesarzowa odjechała do Wiednia; mówiono, że zabrała córce wszystkie klejnoty jako tylko „wypożyczone” na czas wesela. W związku z rozpoczynającym się sejmem król 4 marca opuścił Częstochowę zostawiając żonę w pobliskiej wsi Kruszynie u Denhoffów pod opieką marszałka nadwornego Jana Klemensa Branickiego; spieszył też, by przygotować uroczysty wjazd Eleonory do Warszawy. Odbył się on 9 marca z niezwykłą pompą przez Grzybów, ulicę Długą i przez Stare Miasto pod triumfalnymi łukami na zamek. W Falentach witał królową kanclerz litewski Krzysztof Pac, a w kolegiacie nuncjusz. Uczty weselne na zamku trwały jeszcze przez kilka dni.
Wskutek zerwania przez opozycję sejmu, koronacja królowej odbyła się dopiero na następnym sejmie jesienią 1670 roku. Wtedy to sejm uchwalił dla niej wysokie wiano, w sumie 100 tysięcy zł, drugie 100 tysięcy „przywianku” jako oprawę oraz 2 tysiące dukatów rocznie z żup wielickich jako ślubny dar, a więc wysokie uposażenie. A stronnictwo królewskie przeparło jej koronację, która odbyła się 19 października 1670 roku w kościele Św. Jana w Warszawie z odpowiednim ceremoniałem już przy udziale chwilowo udobruchanego prymasa Prażmowskiego, dostojnie, ale bez przepychu.
Naoczny świadek, wojewoda witebski Jan Antoni Chrapowicki, tak opisuje tę ceremonię: „Szedł najpierw król ubrany pontyficaliter w kapie, w koronie i z sceptrum (berłem); prowadzili go kujawski i poznański biskup (Kazimierz Florian Czartoryski i Stefan Wierzbowski). Królowa zaś za Królem szła zwyczajnie ubrana, prowadzili ją posłowie pan Szaufgoc, cesarski i pan Jan Witt, holenderski. Droga z pokojów aż do ołtarza wielkiego kierem białym i czerwonym we trzy szeregi była wybita. Po Ewangelii i po koronacji winszował Królowej Jej Mości, sam stojąc, Król Jego Mość u ołtarza. Przy dokończeniu zaś Mszy św. oboje komunikowali. Powróciliśmy w srogim tłoku ludzi z kościoła po trzeciej z południa. Potem o czwartej szło Królestwo oboje w asystencji naszej do sali na górę, gdzie był bankiet. Król Jego Mość z Królową siedział na theatrum (podwyższeniu podniesionym) z posłami cesarskim i holenderskim a Nerli, nuncjusz, nie chciał tam siedzieć, że heretyk poseł holenderski tam siedział. Na bankiecie dawano dostatki i wina przednie. Chodziliśmy wojewodowie do Króla Jego Mości i tam piliśmy za zdrowie jego. Potem król pił do wszystkich senatorów, i tak potem, zaprowadziwszy Królestwo do pokojów, o dziewiątej rozjechaliśmy się”. Ognie sztuczne, fontanny z napojami, uczta dla pospólstwa dopełniły tej skromnej stosunkowo uroczystości. Rozrzucano też srebrne żetony; z jednej strony był napis: „Cum eo eram cuncta componens” (z nim byłam całkowicie zespoloną), z drugiej – imię i tytuły tak Królestwa Polskiego, jako też Cesarstwa.
W młodej małżonce-królowej znalazł król wierną, uległą, miłą i oddaną towarzyszkę życia wbrew różnym złośliwym pogłoskom, których obojgu nie szczędzono. Jako królowa szybko zjednała sobie niemal powszechną życzliwość i szacunek, nawet wśród malkontentów, bo też nie podsycała waśni, ale starała się pośredniczyć i zawsze prowadzić do zgody między skłóconymi. Hetman Sobieski pisał z Warszawy 21 maja 1671 roku do swej żony Marysieńki o Eleonorze, że „królowa i piękna, i bardzo dobra”, to znów spod Czerska 2 czerwca tegoż roku: „każdy to przyznać musi… (że) męża nie tylko kochająca, ale i srodze obserwująca (szanująca)”. Bo też nigdy go nie opuściła, nawet w najcięższych sytuacjach, aż do ostatniej chwili jego życia. Król zyskał przez to małżeństwo nie tylko poparcie Wiednia wobec zagranicy, ale też bardzo wiele w oczach własnych poddanych.
Jesienią 1670 roku królowa była w ciąży, ale uległa wypadkowi przy wsiadaniu do karety i 29 listopada poroniła płód płci męskiej. Wiadomość tę przekazał cesarzowi rezydent August Mayerberg. Podobno jeszcze jesienią 1671 roku była królowa ponownie w ciąży. A malkontenci rozpuszczali plotki o rzekomej impotencji króla i o sfingowanej ciąży królowej. Używali tego argumentu w projektach rozwodu, abdykacji króla Michała i wydania Eleonory za kandydata na nowego króla, księcia francuskiego de Longueville’a. Podjęte w 1672 roku przez prymasa Prażmowskiego na ten temat rozmowy z ablegatem cesarskim Piotrem Stommem spotkały się 30 marca tegoż roku ze zdecydowaną odmową cesarza Leopolda I głównie ze względu na związki krwi, na przyzwoitość, ale i na własne bezpieczeństwo. Cesarzowa matka była oburzona na malkontentów. Również królowa Eleonora ani na chwilę nie uległa namowom prymasa. Wiedeń nadto zapewnił króla Michała o swym pełnym, nawet zbrojnym poparciu. Ale w czerwcu tegoż roku (1672) przeżyła Eleonora wraz z królem jedną z milszych chwil. Oto papież Klemens X przysłał parze królewskiej wspaniałe dary z błogosławieństwem: królowi ofiarował piękny miecz i czapkę „na kształt szyszaka staroświeckiego”, a królowej szczerozłotą różę, jako zadatki na zwycięstwo w walce z niewiernymi.
Kiedy Turcy napadli w 1672 roku na Polskę i wtargnęli na Podole, zwołał król pospolite ruszenie szlachty, która jednak zamiast ruszyć na nieprzyjaciela (już po upadku Kamieńca Podolskiego), zebrała się w październiku pod Gołębiem, a potem pod Lublinem, i tam zawarła generalną konfederację w obronie króla, jednak nie tyle przeciw Turkom, ile przeciw malkontentom, głównie przeciw Prażmowskiemu.
Król również znalazł się w obozie konfederatów. Towarzyszyła mu Eleonora, która nie chciała go opuścić nawet w potrzebie wojennej. Tymczasem Turcy zmusili 16 października 1672 roku Rzeczpospolitą do zawarcia „haniebnego traktatu” w Buczaczu oddającego im Podole z Kamieńcem i część Ukrainy i z wiosną mieli domagać się jego ratyfikacji, inaczej grozili wojną. Pod grozą tureckiego niebezpieczeństwa zwołano w Warszawie w styczniu 1673 roku generalny zjazd konfederatów, jako kontynuację tych spod Gołębia i Lublina. Wówczas to zgodziła się królowa pośredniczyć między malkontentami zebranymi w Łowiczu a konfederatami i wieść ich do zgody. Obie zwaśnione strony przyjęły jej pośrednictwo, co jest z pewnością jeszcze jednym dowodem okazywanego jej szacunku. Dzięki niej i kilku senatorom po długich staraniach doszło do zgody wrogich obozów. Dnia 12 marca 1673 roku podpisano punkty zgody; swój podpis złożyła na nich również królowa. Odtąd zjazd generalny konfederacji przekształcił się w sejm pacyfikacyjny (trwał do 6 kwietnia), w którym wzięli również udział malkontenci, by wspólnie radzić nad obroną Rzeczypospolitej.
Kiedy w czerwcu tegoż roku wielki wezyr turecki Achmet Koprili ruszył w kierunku Kamieńca Podolskiego i Chocimia, król 2 września udał się z Warszawy do obozu. Zrazu znowu towarzyszyła mu Eleonora. 19 września pożegnał ją król Michał w Kazimierzu (nie wiedział, że na zawsze) i przez Zamość podążył do Lwowa. A królowa miała wrócić do Warszawy, po drodze odwiedzając Kraków, Kalwarię i Częstochowę. Polska armia koronna zbierała się pod Glinianami koło Lwowa. Na czele 40 tysięcy zbrojnych stanął hetman Sobieski. 28 września zjawił się król we Lwowie i 8 października dokonał przeglądu tego wspaniałego wojska przy huku dział, dźwiękach trąb i biciu w bębny. Z pewnością był to najpiękniejszy dzień w jego życiu.
Król nie był silnego zdrowia, coraz częściej chorował, ale w obozie już ciężko „zachorzał”. 12 października musiał wrócić do Lwowa, był już tak słaby, że posłano po Eleonorę referendarza koronnego Jana Małachowskiego. W sporządzonym 5 listopada testamencie król Michał przede wszystkim podziękował żonie za okazywaną mu miłość, wierność i oddanie, pożegnał ją i prosił o dopilnowanie wypełnienia swej woli. Cały swój majątek jej zapisał. Prosił, by wypłaciła jego długi i nie zapomniała o nagrodach dla służby. Dnia 8 listopada podkanclerzy Olszowski uznał za stosowne zawiadomić królową o stanie zdrowia jej męża: podał też jej treść testamentu. Nie doradzał jednak dalekiej i niebezpiecznej podróży z Warszawy do Lwowa, ale prosił o wyprawienie egzekutorów testamentu. Królowa ponaglana poprzednią wiadomością, zanim otrzymała list Olszowskiego, już 8 listopada wyjechała z Warszawy, ale dotarła tylko do Rawy Ruskiej; tu doszła ją wiadomość, że król Michał zmarł we Lwowie 10 listopada 1673 r. w przededniu chocimskiego zwycięstwa (11 listopada). Wróciła więc z żalem do Warszawy, bo rozeszła się pogłoska o wypadzie Tatarów w pobliskie okolice. Jak wiadomo, zwłoki króla tymczasowo złożono w Zamku Królewskim w Warszawie, by dopiero w 1676 r. uroczyście pochować je w wawelskiej katedrze.
W czasie bezkrólewia Eleonora pozostała w Warszawie wykonując postanowienia testamentu męża. Po elekcji Jana III w 1674 roku opuściła Zamek Królewski i zrazu przebywała w klasztorze kamedulskim na Bielanach, a potem w Falentach w gościnie podkomorzego warszawskiego Wojciecha Opackiego. Nadal cieszyła się niemal powszechną życzliwością. Papież Klemens X przysłał jej wtedy słowa pociechy, zapewne uczynili to i inni monarchowie.
A sejmiki uchwalały kondolencje. Jeszcze na sejmie konwokacyjnym uchwalono jej roczne uposażenie w kwocie 200 tysięcy zł. Dyplomacja francuska zrazu snuła plany małżeństwa królowej-wdowy z jej kandydatem do polskiej korony księciem Filipem Wilhelmem Neuburskim. Ale w czasie elekcji króla Jana III, kiedy z powodu protestu Litwinów zaczęła się chwiać kandydatura tego Piasta, dwór wiedeński podjął akcję około elekcji Karola Lotaryńskiego z planem jego małżeństwa z Eleonorą. Wtedy stanęły przed nią nowe możliwości. Opuściła więc Falenty i przeniosła się, do Częstochowy. Nie umiała jednak odegrać ważniejszej roli politycznej, lub nie chciała, bojąc się nowych intryg. Ostateczna zgoda Litwinów na elekcję Sobieskiego przekreśliła plany habsburskiej dyplomacji i Eleonora opuściła Polskę na zawsze.
W roku 1678 wyszła za pierwszego kandydata do swej ręki księcia Karola Lotaryńskiego i w udanym tym małżeństwie miała pięcioro dzieci. Odtąd stale przebywała w krajach habsburskich i już mało interesowała się Polską. O Karolu Lotaryńskim usłyszeliśmy jeszcze podczas kampanii wiedeńskiej z 1683 roku. Eleonora owdowiała w roku 1690, a zmarła w 1697. Godne jest uwagi, że jej wnuk Franciszek Stefan Habsburg, mąż Marii Teresy, dał początek linii habsbursko-lotaryńskiej, która i polskimi ziemiami władała.