Święca
Rybogryf - herb Święcy
O wojewodzie Święcy można powiedzieć, że był postacią tak samo wybitną jak tragiczną: wielkim politykiem, który na łożu śmierci oglądał kompletne fiasko swych własnych poczynań.
Jeśli ktoś szukałby w średniowieczu możnowładczej rodziny, która swoim działaniem uruchomiła łańcuch wydarzeń bardzo poważnie angażujących później całe Królestwo Polskie, to bez wahania należałoby wymienić Święcę, wojewodę pomorskiego i jego najbliższych. W 1307 roku wypowiadając służbę Władysławowi Łokietkowi i przechodząc na stronę Brandenburgii, Święcowie doprowadzili do pojawienia się na Pomorzu Gdańskim Zakonu Krzyżackiego, dokonanej przez niego rzezi Gdańska i trwających prawie 180 lat starań władców i społeczeństwa polskiego o odzyskanie utraconego dostępu do Morza Bałtyckiego. Uruchomili więc Święcowie przysłowiową machinę dziejów, której skutków działania ani oni sami ani im współcześni nie byli w stanie przewidzieć, niemniej za które oskarżani przez pokolenia, doczekali się w historii, obrazu
kreślonego najczarniejszymi barwami. Wina ich była niewątpliwie bezsporna, bo tylko tak z punktu widzenia interesu państwa ocenić należy formalną zdradę stanu, ale istnieją również okoliczności łagodzące. Przecież owa zdrada była również osobistą tragedią wojewody Święcy. Jak do tego wszystkiego doszło?
Późniejszy wojewoda pomorski urodził się około lat 3O-tych XIII wieku w rodzinie nieznanego niestety z imienia możnowładcy pomorskiego, zamieszkującego ziemię słupską. Ziemia weszła w skład Pomorza Gdańskiego stosunkowo niedługo przed narodzinami Święcy, około roku 1218, natomiast w 1236 roku rządzący wówczas w Gdańsku książę Świętopełk przyłączył do swoich dzierżaw ziemię sławieńską. Przynajmniej w stosunku do ziemi słupskiej wiadomo, iż o przyłączeniu jej do Pomorza Gdańskiego zadecydowali miejscowi wielmoże, obierając na swego władcę właśnie Świętopełka. Konkurentami tego władcy do obu ziem byli jednak w połowie XIII wieku książęta zachodniopomorscy i w nich właśnie miejscowe rycerstwo upatrywało swojego głównego przeciwnika. Zgoła odmienny punkt zainteresowań reprezentowali natomiast możni z terenu ziemi gdańskiej czy świeckiej (Świecie nad Wisłą), w latach 40-tych mocno zaangażowani w wojny Świętopełka z Zakonem Krzyżackim. Wewnętrzne rozgrywki w otoczeniu Świętopełka zakończyły się zwycięstwem bardziej wyrobionych politycznie możnych słupskich: w roku 1248 roku zawarto układ pokojowy z Zakonem i więcej już wojen z nim nie prowadzono. Odeszli również z najwyższych urzędów zwolennicy walk na wschodniej granicy z wojewodą gdańskim Gniewomirem na czele, zastąpił go słupczanin Dobiegniew i jego ekipa.
Na czas zdobycia dominacji przez możnych słupskich przypadł też znany po wiekach debiut polityczny Święcy. Kiedy 26 lipca 1257 roku książę Świętopełk zjechał do klasztoru norbertanek w Żukowie i czynił tam nadania na rzecz tego zgromadzenia, jedną z towarzyszących mu osób był podstoli sławieński Święca. Ponieważ wiemy, że Święca dożył pierwszego dziesięciolecia XIV wieku, nietrudno zauważyć, iż urząd podstolego w Sławnie objął jako bardzo młody człowiek, liczący sobie około 20 lat życia. Nasz bohater od początku staje więc przed nami jako osoba, której zalety już w młodości dostrzegli kierujący polityką pomorską możni słupscy z wojewodą Dobiegniewem na czele.
Niezwykle mało informacji o możnowładztwie pomorskim dotarło do nas z końcowego okresu panowania księcia Świętopełka. Nic też nie wiemy o Święcy, który mógł w tym okresie nadal pełnić urząd podstolego w Sławnie, ale mógł też piąć się po niższych szczeblach kariery. W każdym razie, kiedy w 1266 roku zmarł Świętopełk a jego synowie Mściwoj II i Warcisław podzielili ojcowiznę, moment ten wykorzystał władca zachodniopomorski Barnim I opanowując ziemię sławieńską. Wydarzenie to spowodowało, że Święca natychmiast powrócił w rodzinne strony i już w 1269 roku w Słupsku wystąpił obok nowego księcia gdańskiego Warcisława jako tamtejszy podkomorzy.
Wypadki, które teraz nastąpiły zadecydować miały o jego dalszej karierze. Jak to zwykle bywało, gdy zmarły książę pozostawił dwóch dorosłych synów, również na Pomorzu Gdańskim doszło rychło do wojny domowej. W toczących się w latach 1269-1271 zmaganiach, górą był
Mściwoj II wyznaczony przez ojca na władcę dzielnicy świeckiej. W wyniku wojny całe Pomorze zostało zjednoczone pod władzą jednego księcia i był to niewątpliwy plus dla tej ziemi, natomiast dla stronnictwa Dobiegniewa starcie to zakończyło się katastrofą, popierając Warcisława wraz z nim poniosło klęskę: zwycięski książę w ramach represji dokonał również pewnych nowych podziałów administracyjnych, z których najistotniejsze jest dla nas wydzielenie z palacji gdańskiej nowej jednostki z siedzibą w Słupsku. Pierwszym wojewodą słupskim został Marcin, mający za sobą trwającą już prawie dwadzieścia lat karierę polityczną, człowiek już starszy i schorowany. Kiedy zmarł około roku 1274, nowego wojewody już nie powołano a ponieważ wakowała wówczas również kasztelania słupska, niespodziewanie na czoło miejscowej hierarchii urzędniczej wysunął się Święca.
Okres wojny domowej nie zakłócił kariery Święcy, z tego prostego powodu, iż stał się zdecydowanym współpracownikiem nowego władcy. Kiedy w rok później, we wrześniu 1275 roku zjechał do Świecia na ślub Mściwoja z Eufrozyną, tytułowany był już kasztelanem słupskim. Domyślać się również możemy ogólnej płaszczyzny, na której doszło do porozumienia Święcy z Mściwojem, który szeroko otwierał teraz drzwi dla wpływów wielkopolskich w południowej części Pomorza, a to samo uczynił na północy w momencie porozumienia się ze Święcą. Wyniesione przez Święcę nauki z lat młodzieńczych o konieczności związków Pomorza z sąsiednimi księstwami polskimi stawały się teraz podstawą jego współpracy z Mściwojem.
Pojawienie się w połowie lat 70-tych dwóch ośrodków wyrażających wolę związków z Wielkopolską (w Świeciu Wyszelice a w Słupsku Święca),
nie oznaczało jednak, że doszło do ich pełnej integracji i wspólnej działalności. Oczywiście zainteresowani zgodnie działali przy utrzymaniu głównie linii politycznej, ale w każdym innym wypadku stawali się względem siebie konkurentami. Do bardzo istotnych wydarzeń związanych z ową konkurencją doszło w roku 1285, kiedy to Święca pozostający dotąd o krok z tyłu za Wyszelicami wysunął się wreszcie na pierwsze miejsce. Oto bowiem w 1284 roku zmarł wojewoda świecki Przybysław Wyszelic. Po nim urząd przejął brat Paweł a sam, zwalniając miejscową kasztelanię, przeforsował oddanie jej swojemu najstarszemu synowi Stanisławowi nie pełniącemu dotąd żadnej godności. Była to rzecz bez precedensu i jawny przejaw polityki rodzinnej Wyszeliców. Dla ambitnego Święcy roszady w Świeciu musiały być natomiast mocnym bodźcem do działania i chyba niespecjalnie zadowalał go awans w tym samym roku własnego brata Wawrzyńca na podkomorzego słupskiego.
W rok później wstrząsnęły Pomorzem wydarzenia, w których rola kasztelana słupskiego była bardzo dwuznaczna. W 1285 roku wykryto bowiem niespodziewanie spisek skierowany przeciwko Mściwojowi a zawiązany przez Dziwana, syna ówczesnego wojewody gdańskiego Wajsyla. Wprawdzie spisek ten nie wszedł w stadium realizacji i zlikwidowano go na początkowym etapie, ale kary były srogie i dotknęły zwłaszcza Wajsyla. Jako ojciec głównego spiskowca ustąpić musiał z zajmowanej godności palatyna gdańskiego, tę zaś natychmiast przyjął Święca. Zgodnie z zasadą, iż ten zarobił kto odniósł korzyść, wolno podejrzewać
Święcę o to, iż wykorzystał umiejętnie nadarzającą się sposobność. Błyskawiczny awans na wojewodę gdańskiego przy zachowaniu urzędu kasztelana w Słupsku, w dwa lata później (w 1287) połączenie palacji gdańskiej i słupskiej przy jednoczesnym oddaniu kasztelani w drugim z tych ośrodków bratu Wawrzyńcowi a dotychczas piastowanej przez niego, godności podkomorzego ciotecznemu bratu Michałowi – to wszystko w przeciągu tak krótkiego czasu doprowadziło Święcę i jego stronników na sam szczyt możnowładztwa pomorskiego.
W ostatnich latach życia Mściwoja, wojewoda wywierał coraz większy wpływ na księcia. Ulubionym miejscem pobytu dworu książęcego stał się wówczas Słupsk, gdzie starzejący się władca poznał ostatnią namiętność swojego życia, młodą mniszkę u słupskich premonstratensek Sulisławę. Miłość była tak wielka, że pokonano wszelkie przeszkody i romans zakończył się małżeństwem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to nikt inny jak właśnie Święcowie wynaleźli księciu nowe zajęcie podsuwając mu urodziwą mniszkę, w każdym razie doszło do tego, że Mściwoj wystawiając na kilka miesięcy przed swą śmiercią jeden z przywilejów zaznaczył, iż czyni to za zgodą „najczcigodniejszego wojewody gdańskiego, pana Święcy”.
Zgon Mściwoja (25 grudnia 1294) i krótkie rządy Przemysła II w niczym nie zmieniły sytuacji na Pomorzu, choć tragiczna śmierć Przemysła zabitego w Rogoźnie (8 lutego 1296) stała się sygnałem do wystąpienia kilku książąt, roszczących sobie różne prawa do objęcia po nim spadku. Na terenie Wielkopolski zetknęli się dwaj główni pretendenci, Henryk książę głogowski i Władysław Łokietek książę brzesko-łęczycki, na Pomorze Gdańskie podążył zaś książę inowrocławski Leszek, wnuk (przez córkę
Salomeę) Sambora II. Przed Leszkiem bramy otworzył Gdańsk a niektórzy możni tej ziemi gotowi byli uznać jego władzę pod warunkiem odwołania Święcy z urzędu wojewody. Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji Święca bez żadnych zastrzeżeń, ale za to z realną potęgą jaką dysponował opowiedział się za Łokietkiem. W decydującym stopniu zaważyło to na porażce Leszka i zwycięstwie księcia Władysława, ale jeśli wojewoda spodziewał się jakiejś wdzięczności z jego strony to grubo się rozczarował. Przejmując po Przemyśle państwo złożone z dwóch dzielnic: wielkopolskiej i pomorskiej, Łokietek już na wstępie uznał za bardziej znaczącą część wielkopolską, niewiele oglądając się na zdanie Pomorzan. Jeszcze nie utrwalono jego władzy na północy, jeszcze w Gdańsku siedział Leszek inowrocławski, kiedy w Wielkopolsce rozstrzygnęła się sprawa najwyższych władz urzędniczych Pomorza. Chcąc zaskarbić sobie poparcie potężnego w Wielkopolsce rodu Zarembów, Łokietek wyniósł na doraźnie stworzone stanowisko wojewody pomorskiego (a więc przełożonego palatynów pomorskich) Mikołaja Jankowica, przedstawiciela Zarembów, zamieszkującego już jakiś czas na Pomorzu i pełniącego aktualnie urząd wojewody w Tczewie.
Czekało więc Święcę duże rozczarowanie, jego to bowiem postawa przede wszystkim zadecydowała o bezproblemowym objęciu przez Łokietka władzy na Pomorzu, a tymczasem zaszczyty przypadły komu innemu. Obojętne, czy darzyć będziemy księcia Władysława sympatią czy też nie, w imię prawdy historycznej wytknąć mu należy, iż popełnił duży błąd polityczny i nie znając dobrze układu sił na Pomorzu, pośpieszył się
z nominacją Mikołaja Zaremby. Podczas pobytu na Pomorzu w 1296 roku Łokietek zorientował się chyba w swojej wcześniejszej nienajlepszej ocenie sytuacji, ale pozbawienie czołowej roli Zaremby nie mogło już wchodzić w grę. Możliwe też, że dumny Święca swoimi pretensjami po prostu zdenerwował księcia, dość, że ten zdecydował się oprzeć na tych wszystkich siłach pomorskich, które również nie żywiły do wojewody sympatii. Byli to oczywiście Wyszelice oraz były wojewoda gdański Wajsyl, od 1285 roku (po awanturze z synem Dziwanem) odsunięty od życia politycznego, teraz mianowany został wojewodą tczewskim, czyli osadzono go pod nosem urzędującego w Gdańsku Święcy.
Wszystkie te zabiegi księcia okazały się jednak chybione w momencie, kiedy na terenie Wielkopolski miejscowe możnowładztwo jawnie zaczęło okazywać mu swoje niezadowolenie. W początkach roku 1299, kiedy sytuacja stawała się już groźna a Wielkopolanie przechylali się na stronę konkurencji, Łokietek zdecydował się ułagodzić sytuację na Pomorzu aby tym razem w tej dzielnicy znaleźć przeciwwagę dla poczynań Wielkopolan.
W pierwszej kolejności książę zdecydował się odwołać z urzędu wojewody pomorskiego Mikołaja Zarembę i pogodzić się ze Święcą i jego stronnikami. W kwietniu 1299 roku na tych ostatnich spadł deszcz łask i zaszczytów. Sam Święca otrzymał wówczas namiestnictwo nad Pomorzem (co było kontynuacją urzędu wojewody pomorskiego), jego najstarszy syn Piotr został kanclerzem pomorskim a brat cioteczny Michał – dotychczasowy podkomorzy słupski – objął urząd wójta i celnika pomorskiego. Było już jednak za późno na opanowanie sytuacji: Święcowie przyjęli
zaszczyty niemniej – nawet gdyby chcieli – nie mogli już uratować panowania Łokietka. Upadło ono w 1300 roku w zderzeniu z potęgą, której na ziemiach polskich nikt nie mógł się przeciwstawić, a chodzi tu oczywiście o króla Czech Wacława II, sięgającego śmiało po koronę polską.
Wyzuty ze swoich dzierżaw Łokietek poszedł na wygnanie, a Wacławowi nie było trzeba wiele czasu by zorientować się, kto na Pomorzu reprezentuje największą siłę. W związku z tym w początkowym okresie rządów czeskich, wewnętrzny zarząd dzielnicy pomorskiej nadal pozostawał w rękach rodu Święców – na pewien czas ograniczony przydaniem mu w charakterze opiekunów Zakonu Krzyżackiego i później starostów czeskich.
Kiedy w 1304 roku opuścił Pomorze ostatni starosta czeski, Święca z powrotem przejął pełną władzę nad tą ziemią a w celu umocnienia swoich wpływów wysłał na Dwór Wacława do Pragi najzdolniejszego z synów, właśnie Piotra z Nowego. Podczas kilku pobytów w Pradze Piotr spisał się doskonale, tak dalece zaskarbiając sobie życzliwość Wacława II a potem jego następcy Wacława III, że ci nie tylko doprowadzili do jego małżeństwa z Elżbietą, córką wielmoży czeskiego Teodora Szpaczka z Kostelca i wyposażyli ją osobiście posagiem, ale też ustanowili Piotra starostą pomorskim.
Antybrandenburską postawę zaprezentowali Święcowie w całej pełni w roku 1306, kiedy to po nagłej śmierci Wacława III i w wywołanym tym chaosie politycznym, margrabiowie uderzyli na Pomorze. Udało im się wprawdzie zająć ziemię sławieńską, niemniej ich dalszy pochód zatrzymany został przez zdecydowane kontruderzenie Święcy i Piotra z Nowego, zorganizowane ich własnym kosztem i dużymi nakładami pieniężnymi.
W sumie więc to właśnie Święcowie uratowali Pomorze Gdańskie dla wracającego z wygnania Łokietka, choć powrotu tego księcia nie oczekiwali z otwartymi ramionami. Święca i Piotr znaleźli się jednak praktycznie w sytuacji bez wyjścia: nie byli w stanie przeciwstawić Łokietkowi żadnego swojego konkurenta kontrkandydata z książąt rodzimych. Zgodnie z dotychczasową polityką, przyszłość Pomorza widzieli tylko w związku z innymi ziemiami polskimi (oczywiście z sobą w roli głównej), wreszcie odczuwali zagrożenie ze strony Brandenburgii. Niechętnie, ale w imię wyższych racji, uznali więc ponownie rządy Łokietka, tym bardziej, że i księciu tym razem od samego początku, również zależało na kompromisowym uregulowaniu z nimi stosunków. Piotr z Nowego ustąpić musiał wprawdzie ze starostwa pomorskiego, ale inni członkowie rodziny w zasadzie zachowali swoje urzędy i majątki zdobyte nawet na byłych sojusznikach Łokietka. Kiedy wydawało się, że kompromis faktycznie został osiągnięty, nastąpiło wydarzenie będące preludium późniejszej katastrofy.
27 grudnia 1306 roku podczas pobytu księcia Władysława w Gdańsku, z pretensjami pod adresem Piotra z Nowego wystąpił biskup włocławski Gerward z Ostrowa. Gerward oskarżył syna Święcy o znaczne szkody jakie ten wyrządził biskupstwu w okresie sprawowania rządów starosty i zapewne chodziło tu o fakt przejęcia przez Piotra dochodów z posiadłości biskupa i obrócenie ich na potrzeby zarządu Pomorzem – tym właśnie stwierdzeniem bronili się Święcowie, iż ponieśli duże koszty w czasie zarządzania tą dzielnicą po ustąpieniu Czechów, niemniej Piotr skazany został na zapłacenie biskupowi 2000 grzywien odszkodowania.
W wyniku wystąpienia Gerwarda, Łokietek znalazł się między młotem a kowadłem: z jednej strony stał pełen pretensji biskup, mocny filar, na którym książę opierał swoje ciągle jeszcze zagrożone panowanie, z drugiej zaś Święcowie, z którymi kompromisowe ułożenie stosunków nakazywała troska o pacyfikację sytuacji na Pomorzu. Wiemy, iż książę próbował mediacji, stając się jednym z poręczycieli Piotra z Nowego, ważniejsza jest jednak odpowiedź na pytanie – dlaczego biskup w tak mało odpowiednim momencie, tak ostro postawił swoją skądinąd słuszną sprawę. Niewątpliwie Gerward był zapobiegliwym gospodarzem swojej diecezji, ale u podłoża jego działania leżało jeszcze coś więcej: był bowiem przy okazji przeciwnikiem politycznym Święcy i jego syna.
Stojący pośrodku tych wydarzeń Łokietek przełożył w konsekwencji interes biskupa nad interes Piotra i stojącą za nim rodzinę. Być może rozwiązaniem byłoby wyrównanie Święcom kosztów jakie ponieśli zarządzając Pomorzem ale Łokietek na nadmiar gotówki również nie narzekał, poza tym żywił widać przekonanie o całkowitej lojalności Święców.
Kiedy zbliżał się dzień 14 maja 1307 roku, będący terminem spłaty pierwszej z rat przyznanych Gerwardowi, Piotr z Nowego niespodziewanie dla wszystkich – a przede wszystkim dla Łokietka i Gerwarda – porozumiał się z margrabiami brandenburskimi. Według zawartego nieco później oficjalnego układu w Lędowie koło Słupska (17 lipca 1307), w zamian za podporządkowanie się margrabiom, uzyskał dla siebie i swoich bliskich nadanie w lenno ziem sławieńskiej, darłowskiej i polanowskiej oraz zapewnienie ojcu Święcy dożywotniej funkcji wojewody słupskiego a stryjowi Wawrzyńcowi na takiej samej zasadzie tamtejszej kasztelani. Bezpośrednim następstwem tego układu było zajęcie (jeszcze w 1307 roku) przez margrabiów brandenburskich ziemi słupskiej, a w dalszej kolejności ich wyprawa na Gdańsk w następnym roku. Jak potoczyły się dalej dzieje, wiadomo doskonale: wezwani przez Łokietka na pomoc Gdańskowi Krzyżacy odparli wprawdzie atak Brandenburczyków, ale sami z Pomorza już nie ustąpili.
Porozumienie z margrabiami i odstąpienie Łokietka było przede wszystkim dziełem Piotra z Nowego, najstarszego syna Święcy. On sam, licząc sobie już grubo ponad 70 lat życia coraz bardziej usuwał się w cień, choć w dalszym ciągu brano pod uwagę jego opinie. Nie ma jednak dowodów na to, by w jakiś sposób przeciwstawiał się poczynaniom syna: w 1307 roku opuścił Gdańsk i przeniósł się do opanowanego przez Brandenburczyków Słupska gdzie zmarł w 1308 lub 1309 roku. Zapewne był jeszcze świadkiem poczynań Krzyżaków na Pomorzu i doskonale zdawał sobie sprawę, iż legły wówczas w gruzach starania całego jego życia – by losy Pomorza powiązać z losami sąsiednich ziem polskich. Na przeszkodzie tych starań stanęły jednak różne sploty okoliczności w tym, zwłaszcza, przenoszenie tak przez Święcę jak i jego przeciwników spraw prywatnych ponad dobro odradzającego się państwa polskiego. W sumie można o Święcy powiedzieć, że był postacią tak samo wybitną jak i tragiczną; wielki polityk, który na łożu śmierci oglądał kompletne fiasko własnych poczynań.