Wincenty Aleksander Gosiewski

                                                                        
                                                                                            Herb Gosiewskich - Korwin Ślepowron 


Historia nie rozstrzygnęła czy bohater był postacią tragiczną czy też tragikomiczną? Czy jego wielkość była mitem stworzonym na dworze czy rzeczywistością na tle nicości, beztalencia i nieudolności konkurentów.

  Rodzina Gosiewskich (vel Gąsiewskich) herbu Korwin pochodziła z Mazowsza, gdzie nie wyróżniała się z masy biednej i rozrodzonej braci szlacheckiej. Błyskotliwą karierę zrobili tylko przedstawiciele linii, która przeniosła się na Litwę. Syn osiadłego w powiecie oszmiańskim Jana, Aleksander, zaczynał jako sługa i regent kancelarii Lwa Sapiehy, kanclerza litewskiego. Zdolny, obrotny i zapobiegliwy, zrobił ogromny skok w hierarchii społecznej doszedłszy do godności wojewody smoleńskiego i dużego majątku.

  Specjalizował się głównie w sprawach moskiewskich jako dyplomata ale nieobca mu była także wojna. Uczestnik bitwy pod Kircholmem, dowodził w wyprawach na Rosję w latach 1609-1618 (Gosiewski był jednym z głównych zwolenników zbrojnej interwencji Rzeczypospolitej w sprawy rosyjskie), w wojnie ze Szwecją 1621-1629 i znowu z Rosją 1632-1634 ale ze zmiennym szczęściem, i choć wybitnych zdolności w tej dziedzinie nie wykazał był cenionym praktykiem. Małżeństwo z Ewą Pacówną podkomorzanką brzeską, przedstawicielką starej, zamożnej i wysoko postawionej w hierarchii społecznej rodziny litewskiej ugruntowało zdobytą przez Gosiewskiego pozycję. Najmłodszym (czwartym) synem z tego małżeństwa był Wincenty Aleksander. Należy on do najbarwniejszych i najtragiczniejszych, wzbudzających największe emocje postaci w XVII-wiecznej Rzeczypospolitej.

  Tak wówczas jak i w najnowszych czasach wśród historyków postać jego budziła kontrowersje a skala wahań sięgała od najwyższego uwielbienia i uznania do zdecydowanego potępienia i negowania osiągnięć. W sporządzonym w roku 1662 raporcie, agent francuski tak przedstawił Gosiewskiego: „Zdaje się mi, że w całym kraju nie ma nikogo któryby miał więcej rozumu i któryby był zdolniejszym do spraw wielkich (…). Z przyrodzenia swego jest charakteru zimnego, skryty (…), (królowa) polega wielce na radzie i zdaniu jego. W wojsku litewskim zdaje się mieć więcej wziętości od hetmana wielkiego”. Opinia ta bez wątpienia odzwierciedlająca poglądy większości ówczesnych statystów dominuje też wśród historyków. Podkreśla się jego zdolności militarne i dyplomatyczne, rzutkość i stanowczość w czynach. Rzec można by idealne połączenie twardego Mazura z przebiegłym Litwinem. Nie brak było jednak i zdań przeciwnych. Mało dziś znany Bernard Kalicki – biograf przeciwnika Gosiewskiego, Bogusława Radziwiłła – w roku 1878 napisał, iż Gosiewski to… „charakter prawy i szczery, żołnierz dzielny lecz nie biegły dyplomata (…), sam skłonny do wdawania się w intrygi polityczne (…), jak każden niezręczny dyplomata grzeszył przede wszystkim łatwowiernością bez granic”. W końcu XIX wieku wybitny historyk Tadeusz Korzon oskarżył Gosiewskiego o egoizm, chciwość, wygórowaną a szkodliwą ambicję i nie widział większej różnicy między nim a powszechnie przecież potępianym Januszem Radziwiłłem.

  Odbywszy studia w Wilnie, Wiedniu, Rzymie i Padwie (1638 rok) Gosiewski po śmierci ojca wrócił do kraju i związał się z dworem królewskim, co szybko przyniosło mu korzyści. W roku 1646 został stolnikiem litewskim, w roku 1648 poparł na elekcji Jana Kazimierza, następnie udał się na wojnę przeciw powstaniu Chmielnickiego. W armii litewskiej wystawił chorągiew husarską i dragońską. Będąc dowódcą pułku, wziął udział w kampanii 1649 roku przeciw oddziałom kozacko-chłopskim w południowej części Wielkiego Księstwa Litewskiego. Co prawda pod Kobryniem poniósł porażkę ale odznaczył się w zdobyciu Pińska i Mozyrza. W zwycięskiej bitwie z armią Michała Krzyczewskiego pod Łojowem (31 VII 1649) dowodził szarżą husarii na lewe skrzydło wojsk kozackich, przyczyniając się do sukcesu. Po rozejmie zborowskim Gosiewski opuścił wojsko i rozwinął ożywioną działalność publiczną. Jako nadzieja stronnictwa dworskiego na Litwie wybrany został marszałkiem Sejmu Warszawskiego 1650/51 roku, co stanowiło przeważnie wstęp do kariery senatorskiej. W nagrodę za sprawne przeprowadzenie obrad sejmowych i w celu wzmocnienia pozycji Gosiewskiego w armii, król 27 II 1651 roku nadał mu urząd generała artylerii litewskiej. Wziął za to chwalebny udział we wznowionej latem 1651 roku wojnie z powstaniem Chmielnickiego. Dowodząc pułkiem w armii Janusza Radziwiłła, 6 VII uczestniczył w drugim zwycięstwie pod Łojowem nad armią Martyna Nebaby a następnie pod Dymerem nad rzeką Irpen sam rozbił armię Antona Zdanowicza i Orkuszy, która bronić miała Litwinom dostępu do Kijowa. Był jednym z czterech komisarzy Rzeczypospolitej, którzy 28 IX 1651 roku zawarli ugodę z Chmielnickim pod Białą Cerkwią.   

  Związek Gosiewskiego z Dworem wzmocniony został poprzez jego małżeństwo z dwórką Ludwiki Marii, kasztelanką elbląską Magdaleną Konopacką. Na pierwszym sejmie (1652 r.) gdy to słynny Władysław Siciński „zawołał: nie pozwalam! i uciekł na Pragę”, Gosiewski był jednym z pierwszych, którzy uznali prawomocność protestu. Nie dziwi to jednak, zważywszy, że Dwór – jak stwierdził Władysław Czapliński – wcale nie życzył sobie dalszego przeciągania sejmu, nie widząc szans na przeforsowanie potrzebnych uchwał. Nikt wówczas, a więc i Gosiewski, nie przewidywał jak wiele złego przyniesie w przyszłości precedens uznania weta Sicińskiego, choć przecież niewielu też wówczas tak beztrosko uznało jego protest.

  Talent i oddanie Gosiewskiego zostało szybko i wysoko wynagrodzone. Dworowi chodziło bowiem o postawienie zapory dla coraz butniejszego i skłóconego z królem Janusza Radziwiłła, i tą zaporą miał być Gosiewski. Co prawda niewiele on jeszcze wówczas znaczył w Rzeczypospolitej, nie miał majątku i zastępu sług mogącego postawić go na równi z księciem na Birżach i Dubinkach, ale były to przecież także zalety. Gwarantowały one bowiem wierność i dyspozycyjność, czego trudno było oczekiwać na przykład od dorównującego potęgą Radziwiłłowi Kazimierza Sapiehy podkanclerzego litewskiego.

  Możliwość kontrolowania poczynań Janusza Radziwiłła oraz przeciwdziałania jego wpływom w armii i w życiu politycznym Litwy, dały Gosiewskiemu nowe urzędy; 14 IX 1652 roku został on podskarbim wielkim a w czerwcu 1654 roku ponadto hetmanem polnym litewskim. Tak ogromne wywyższenie Gosiewskiego, twardego regalisty, wyraźnie ochłodziło stosunki z dworem Sapiehów; a jeszcze bardziej pogorszyło z Januszem Radziwiłłem, który co prawda został hetmanem wielkim ale w litewskim systemie dowódczym nie istniała formalna podległość hetmana polnego – wielkiemu. Połączenie zaś w jednym ręku buławy z podskarbstwem w praktyce dawało Gosiewskiemu bardzo silną pozycję w armii czego Radziwiłł (a i żaden inny hetman wielki) w żadnym wypadku nie mógł przyjąć ze spokojem. Radziwiłł pogardliwie określał Gosiewskiego mianem perfumowanego kolegi i pieska, w obozie przyjął go podobno słowami: „Ja ci nie ufam boś ty na moją zgubę przysłany”, a jego oficerowie na każdym kroku okazywali hetmanowi polnemu pogardę i nieposłuszeństwo. Kilkakrotnie zresztą sam Radziwiłł lub oddani mu ludzie godzili na życie Gosiewskiego, dzięki mediatorom do starcia wręcz jednak nie doszło.

  Jeśli z punktu widzenia króla, założenie Januszowi Radziwiłłowi gorsetu w postaci Gosiewskiego miało jakieś uzasadnienie, to dla Litwy dwóch zwalczających się i niechętnie współpracujących hetmanów dowodzących oddzielnymi dywizjami wojska było katastrofą; zwłaszcza gdy Rzeczpospolita w 1654 roku znalazła się w stanie wojny z potęgą rosyjską. Słabe liczebnie zantagonizowane i podzielone siły litewskie nie były w stanie długo opierać się zdecydowanie silniejszym armiom wroga. Za klęskę pod Szepielewiczami (24 VIII 1654 roku), Radziwiłł obarczył więc Gosiewskiego. Ten w specjalnej „Justyfikacji” zbił zarzuty i zaatakował hetmana wielkiego oraz cały „Dom Radziwiłłowski”. Co więcej, jesienią tego roku oskarżył księcia o malwersacje finansowe (nie bez podstaw), co doprowadziło do prawie otwartego starcia między nimi i wrzenia w armii. Z kolei Radziwiłł obarczył Gosiewskiego winą (w pełni sprawiedliwie) za niepowodzenie w oblężeniu Nowego Bychowa (styczeń 1655). Skazę tę Gosiewski zmył niejako w czasie oblężenia Mohylewa choć sukcesu i tam nie odniesiono. Po zakończonej kampanii opuścił on jednak wojsko i był na sejmie w Warszawie. Mimo nowej ofensywy rosyjskiej nie spieszył się też z powrotem do armii i dopiero w końcu lipca zjawił się w Wilnie, zagrożonym już przez nacierające oddziały wroga. Zorientowawszy się w podejrzanych kontaktach Radziwiłła ze Szwedami wszczął w wojsku działania mające na celu oderwania go od hetmana wielkiego i skierowania do Korony na pomoc Janowi Kazimierzowi.

  Temu celowi służyła wysunięta przez Gosiewskiego koncepcja stoczenia bitwy z Rosjanami przed Wilnem, przeciwna zamiarom Radziwiłła. Gdy 8 sierpnia wojska rosyjskie uderzyły na Wilno część sił  Gosiewskiego zgodnie z jego planem wycofała się w kierunku Ponar, ale on sam zmuszony był przejść wraz z Radziwiłłem na prawy brzeg Wilii a następnie udać się na Żmudź. 

  Jego dalsze działania skoncentrowały się na dwóch zagadnieniach – osłabieniu siły Radziwiłła i poróżnieniu Rosji ze Szwecją. W chwili najazdu Karola X Gustawa na Rzeczpospolitą, król Jan Kazimierz zdając sobie sprawę z niemożliwości prowadzenia wojny na dwa fronty opowiedział się za zawarciem rozejmu z Rosją nawet za cenę ustępstw terytorialnych. Realizując wolę króla, biskup wileński Jerzy Tyszkiewicz i obaj hetmani litewscy wystąpili w początkach sierpnia z odpowiednimi propozycjami do dowództwa rosyjskiego, ale bez rezultatów. O ile zresztą Janusz Radziwiłł był już wówczas zdecydowany na przyjęcie protekcji szwedzkiej to postawa Gosiewskiego była niejasna. W dniu 17 sierpnia podpisał bowiem w obozie w Jaswojniach akt poddający Litwę Karolowi X Gustawowi, choć przecież nie wszyscy obecni tam to uczynili. Nie zapomniał zresztą przedstawić królowi szwedzkiemu własnych żądań (i to poważnych) w sprawach dóbr i godności, wzywał też do podpisania układu przebywającego w Królewcu biskupa Tyszkiewicza. Czy świadczyło to o rzeczywistym zaangażowaniu Gosiewskiego w popieranie Karola Gustawa czy było tylko manewrem mającym osłabić czujność Radziwiłła i Szwedów? Dość prędko zmienił on bowiem postawę i już w początkach września w rozmowie z wysłanym przez cara do obu hetmanów litewskich Wasylem Lichariowem, zadeklarował się jako zagorzały zwolennik porozumienia z Rosją na gruncie wspólnej walki ze Szwecją.

  Tym razem idea ta znalazła u cara Aleksego zrozumienie. Niebywały wzrost potęgi Karola X Gustawa stanowił bowiem realne zagrożenie dla interesów Rosji. Wysłannik hetmana Gosiewskiego, Stefan Franciszek Medeksza, który zawiózł carowi projekt stosownego układu z obietnicami wynagrodzenia Rosji niektórymi ziemiami Rzeczypospolitej został więc życzliwie przyjęty, a do Gosiewskiego skierowano kolejnego posła Fiodora Bolszogo-Rtiszczewa. Ten co prawda nie dotarł do Gosiewskiego ale do Brześcia Litewskiego gdzie znalazł poparcie dla wysuniętej przez hetmana polnego idei u Sapiehów. W międzyczasie bowiem (8 IX) Gosiewski został aresztowany przez Radziwiłła gdy próbował na czele wiernych sobie oddziałów opuścić potajemnie obóz wojskowy pod Kiejdanami i połączyć się – z wiernymi Janowi Kazimierzowi – konfederatami wierzbołowskimi. Gosiewski jednak nie zrezygnował z odzyskania wolności. W tym celu zaproponował Szwedom, żeby wysłali go do przebywających w Brześciu Sapiehów celem pozyskania ich dla Karola X Gustawa. Szwedzki wódz Magnus de la Gardie przejrzał jednak zamiary (dość przejrzyste i naiwne) Gosiewskiego i zmusił go do złożenia przyrzeczenia, że nie ucieknie z Kiejdan i nie będzie działał na szkodę Szwecji. Gosiewski przebywał w Kiejdanach do stycznia 1656 roku, gdy to z uwagi na stałe niebezpieczeństwo ucieczki został odesłany do Królewca. Tam dalej prowadził ożywioną działalność polityczną, mającą na celu doprowadzenie do konfliktu między Rosją i Szwecją. Uzyskawszy od Karola Gustawa pisemne zapewnienie rozpoczęcia wojny z Rosją wysłał je do cara aby uświadomić mu grożące niebezpieczeństwo i skłonić do uprzedzenia szwedzkiego ataku oraz porozumienia z Rzeczpospolitą. Jednocześnie ponownie złożył królowi szwedzkiemu przysięgę wierności.  Pozyskawszy wreszcie zaufanie elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma zbiegł w przebraniu na Litwę skąd na czele zaciągniętych oddziałów napadał na Prusy Książęce. 

  W czerwcu 1656 roku zjawił się w Warszawie u Jana Kazimierza, który szybko zapomniawszy jak fatalne skutki przyniosło rozbicie armii litewskiej na dwie niezależne dywizje powrócił do tej koncepcji i przekazał Gosiewskiemu jego dawne oddziały. Motywacja króla była jasna, nie był on pewny posłuszeństwa Pawła Sapiehy hetmana wielkiego, nie ufał mu i nie cenił jego zdolności militarnych. Podobno zresztą król już dawniej obiecał Gosiewskiemu buławę po Radziwille, ale ponieważ w czasie pobytu w więzieniu hetmana polnego zmuszony był przekazać ją Sapieże teraz uczynił swego faworyta właściwie drugim hetmanem wielkim. Z taką sytuacją Sapieha nie mógł się zgodzić. Król z góry zakładać musiał konflikt między hetmanami i tak też się stało. W początkach września 1656 roku Gosiewski skierowany został na czele silnej armii litewsko-polskotatarskiej na Prusy Książęce, aby zmusić elektora do odstąpienia od sojuszu ze Szwecją lub chociaż odciągnąć część sił nieprzyjacielskich z Prus Królewskich, gdzie blokowały one Janowi Kazimierzowi drogę do Gdańska. Dnia 8 października rozbił pod Prostkami armię brandenburskoszwedzką. Przebieg tej bitwy ujawnił ogromny talent dowódczy Gosiewskiego, który z powodzeniem zastosował taktykę działania armią rozczłonkowaną z dominującą rolą straży przedniej. Jednak tego zwycięstwa hetman Gosiewski nie wykorzystał w pełni, nie próbował zniszczyć reszty sił brandenburskich przed ich połączeniem się z korpusem szwedzkim Stenbocka i wedrzeć się w głąb Prus. Skupił uwagę przede wszystkim na pertraktacjach z elektorem a w rezultacie 22 października poniósł porażkę pod Filipowem. Co więcej 8 listopada zawarł w Wierzbołowie rozejm z Fryderykiem Wilhelmem, który jednak przyniósł więcej zysku elektowi niż Rzeczypospolitej. Gosiewskiemu chodziło bowiem głównie o rozpoczęcie działań wojennych na Żmudzi przeciw Szwedom i tam skierował swe wojska.   

  Jak pamiętamy, Gosiewski był jeszcze w 1655 roku twórcą programu współpracy z Rosją przeciw Szwecji. Po rozejmie w Niemieży (3 XI 1656) stało się to faktem ale za cenę między innymi obioru cara na króla Polski. Gosiewski początkowo nie był zachwycony taką perspektywą, robił jednak wszystko żeby zacieśnić współpracę wojskową z Rosją mimo, iż coraz wyraźniejsze stawianie Jana Kazimierza na Austrię rodziło w Moskwie niezadowolenie i obawy. Niewątpliwą zasługą Gosiewskiego było odwiedzenie cara od pomysłu zawarcia pokoju ze Szwecją, coraz wyraźniej przechodził on jednak na pozycje prorosyjskie. Sprawą otwartą pozostaje na ile było to tylko grą Gosiewskiego, mającą utrzymać cara w sojuszu z Rzeczpospolitą a na ile jego osobistą inicjatywą, obliczoną na korzyści własne. Pomoc Rosji była Gosiewskiemu niezbędna w działaniach przeciwko Szwedom w Inflantach, które z dużymi sukcesami prowadził zimą 1657/58 roku. Oblegał wówczas Rygę i Parnawę, zdobył Wenden, Felin, Wolmar i Rumborg, ale w lutym 1658 roku wycofał się na Litwę. Współpraca z Rosjanami układała się bowiem coraz gorzej a kwestie polityczne górowały nad militarnymi. Z polecenia króla starał się powstrzymać cara od wznowienia wojny z  Rzeczpospolitą, zapewniając go o swym poparciu dla jego starań o tron polski. Czy jednak król pozwolił mu w tej grze posunąć się aż do zaproponowania carowi pomysłu zerwania unii Litwy z Koroną i zawarcia jej z Rosją trudno przypuszczać. W zamian za przeprowadzenie tego zamysłu zażądał od cara ogromnych gratyfikacji, stawiających go w uprzywilejowanej pozycji na Litwie. Jeśli jednak wszystko to było elementem gry mającej na celu zneutralizowanie cara to Gosiewski balansował na bardzo wątłej linie. Dla Rosji stawał się coraz bardziej podejrzanym sojusznikiem. Na sejmie 1658 roku został obrany jednym z komisarzy do rokowań z Rosją w Wilnie, ale zanim do rokowań tych doszło wojska rosyjskie dla zdobycia silniejszej pozycji przetargowej rozpoczęły działania wojenne. Napotkały jednak zdecydowane przeciwdziałanie Gosiewskiego, który wypędził je ze Żmudzi, rozbił część pod Kownem i rozłożył się z garstką ludzi pod Werkami u wrót Wilna. Tu 21 października 1658 roku zaskoczony został przez wojska Jurija Dołgorukiego, pobity i wzięty do niewoli. Winą za klęskę Gosiewskiego obarczono hetmana Sapiehę, który nie pomógł koledze. W rzeczywistości teza ta ma tylko częściowe uzasadnienie. Przede wszystkim winien sobie był sam Gosiewski (lekkomyślność i brak czujności, brak ubezpieczenia, etc.) i król, który swymi decyzjami utrzymania podziału armii na dywizje doprowadził do sytuacji w której współdziałanie obu hetmanów było faktycznie niemożliwe. W niewoli w Moskwie przebywał Gosiewski przez prawie trzy i pół roku, pomimo wielu prób wymiany go za znacznych jeńców rosyjskich. Dopiero w kwietniu 1662 roku transakcja ta została zrealizowana. 

 Był to ogromny sukces Dworu, dla którego w ówczesnej sytuacji Gosiewski stawał się wprost niezbędnym i wymarzonym oparciem. Tylko on mógł bowiem doprowadzić do likwidacji groźnej konfederacji wojska litewskiego oraz pomóc w przeprowadzeniu elekcji vivente rege (za życia króla) kandydata francuskiego. Jego powrót wywołał tyleż entuzjazmu i nadziei w środowisku dworskim ile obaw i niechęci wśród przeciwników polityki królewskiej. Jego działania przyniosły nawet pewne sukcesy ale także doprowadziły do ogromnego wzburzenia w wojsku, którego część postanowiła postawić hetmana przed sądem pod zarzutem zdrady. I znowu Gosiewski miał pecha. Nie ulega wątpliwości, że jego celem było rozbicie związku wojskowego ale na to żołnierze nie mieli dowodów. Dowody zaś, którymi dysponowali (szyfrowane listy Krzysztofa Paca do Gosiewskiego, w których – według konfederatów – była mowa o sprowadzeniu przeciw nim Tatarów i konszachtach z Rosją i Szwecją) były wątpliwe. W tej sytuacji spiskowcy zrezygnowali z zapowiedzianej rozprawy i po aresztowaniu 25 XI w Wilnie Gosiewskiego – w cztery dni później… zamordowali go pod Ostrynią. Mord na Gosiewskim wywołał ogromne wrażenie w Rzeczypospolitej i był jednym z decydujących czynników w likwidacji związków wojskowych. Prawie wszyscy winni zabójstwa zostali aresztowani i straceni. 

  Trudno oprzeć się pytaniu, dlaczego znając nastroje w wojsku – Gosiewski nie zadbał o własne bezpieczeństwo, nie broniły go mocne straże. Czyżby aż tak bezkrytycznie wierzył w stale podkreślaną miłość wojska do niego, że nie potrafił realnie ocenić sytuacji. Istnieją zresztą przesłanki wskazujące na to, że za żołnierzami dokonującymi egzekucji stali Bogusław Radziwiłł, Paweł Sapieha lub dyplomacja cesarska. Wówczas najmocniej oskarżano Sapiehę  (tradycyjnie już), ale zdaje się, że istotniejszą rolę odegrał Radziwiłł, nie mogący dojść do porozumienia z Gosiewskim w sprawie dóbr po Januszu Radziwille a być może realizujący też dyrektywy elektora brandenburskiego.

  Jak z powyższych rozważań wynika, na swą „wielkość” Gosiewski pracował samodzielnie w zasadzie tylko trzy lata (1656-1658), gdy to z powodzeniem walczył i pertraktował z wrogami Rzeczypospolitej. Przez żołnierzy kochany; przez Dwór hołubiony; przez wrogów znienawidzony za realizm, przebiegłość, butę i miłość mas. Był przywódcą stronnictwa dworskiego na Litwie i ofiarą polityki królewskiej, której realizacja kończyła się dla niego zbyt często przykro i tragicznie. Była to więc postać tragiczna czy tragikomiczna? Jego wielkość to mit stworzony na Dworze czy rzeczywistość na tle nicości, beztalencia i nieudolności konkurentów? Zdaje się, że nie można było odmówić mu tylko ogromnej niepohamowanej wprost ambicji, która pchała go do celu jakim było zdobycie pozycji pierwszej persony na Litwie. 






online website builder