ie chcąc być poddanym luksemburskiej dynastii, władającej z początkiem XV wieku Śląskiem, komes Jan z Czernicy, wywodzący się z możnej rodziny Werbenów, przeniósł swą siedzibę do niedalekiej, lecz leżącej już w granicach Wielkopolski Rydzyny. Dobra te otrzymał prawdopodobnie z nadania króla Władysława Jagiełły, którego był ulubieńcem i wiernym poplecznikiem.
Joannes de Ridzyna - nasz drogi i wierny - jak określały go królewskie przywileje, wzniósł na kępie wśród mokradeł warowny rycerski zamek. Przez prawie dwieście lat budowla ta pozostawała we władaniu Rydzyńskich, lecz około roku 1650, gdy niezmiernie rozdrobnione dziedzictwo po przyjacielu Jagiełły nie pozwalało jego potomkom na utrzymanie wielkiego zamczyska, kupił je Rafał Leszczyński, wojewoda poznański i przedstawiciel najmożniejszego magnackiego rodu w Wielkopolsce.
Początkowo Rydzyna pełniła rolę letniej rezydencji, ale gdy w roku 1656 w wielkim pożarze zgorzał zamek Leszczyńskich w pobliskim Lesznie, tu przeniesiono rodową siedzibę.
Pamiętający Jagiełłowe czasy gmach gruntownie przebudowano w latach 1685-1695 w stylu barokowym, według projektu sławnego architekta Józefa Szymona Belottiego. W kilka lat potem, sprowadzony aż z Rzymu Pompeo Ferrari, wziąwszy honorarium w wysokości tysiąca złotych polskich, wzniósł wspaniałą nową bramę i zaprojektował park widokowy.
Następny po Leszczyńskich właściciel Rydzyny, niezmiernie bogaty książę Aleksander Józef Sułkowski (rzekomo naturalny syn Augusta II), minister pełnomocny króla saskiego, uczyniwszy pałac i miasteczko centrum swych ogromnych latyfundiów, dobudował doń boczne oficyny dla licznej rzeszy oficjalistów i służby, kazał powiększyć park i wytyczyć okazały dziedziniec honorowy.
Wielokrotnie rozbudowywana rezydencja magnacka pozostawała w rękach potomków ministra-krezusa aż do roku 1909, kiedy to - po bezpotomnej śmierci ostatniego ordynata - została wraz z majątkiem przekazana władzom oświatowym na cele kształcenia niezamożnej młodzieży męskiej. W latach międzywojennych mieściło się tu męskie gimnazjum, słynne w całej Polsce z’ nowoczesnych metod pedagogicznych i wysokiego poziomu nauczania.
W czasie II wojny światowej pałac podzielił los wielu polskich zabytków: spalony w początku 1945 roku, przez lat kilka straszył pustymi oczodołami okien i poczerniałymi murami. Od roku 1950 do 1965 trwała odbudowa, a w 1969 roku przejęło go Stowarzyszenie Inżynierów i Mechaników Polskich; w roku 1972 rozpoczęto prace nad rekonstrukcją wnętrz tej wspaniałej rezydencji, gdzie w przeszłości mieścić się będzie Ośrodek Szkoleniowy i Dom Pracy Twórczej Stowarzyszenia.
Posługując się dawnymi litografiami, rycinami i opisami zamkowych wnętrz, poddając pieczołowitym zabiegom konserwatorskim ocalałe detale, budowniczowie i dekoratorzy przywracają Rydzynie dawną świetność.
Odbudowane według dawnych wzorów sale i komnaty będą oczywiście przystosowane do wymogów nowoczesnego ośrodka pracy twórczej. W odtworzonych w barokowym i rokokowym stylu wnętrzach, instaluje się bezprzewodowe urządzenia umożliwiające jednoczesne tłumaczenie na cztery języki, kabiny projekcyjne, kamery telewizyjne itp. Zespół urządzeń rekreacyjnych i piękny park sprawią, że Rydzyna będzie również uroczym miejscem wypoczynku.
A nocami, być może, do odnowionej siedziby Rydzyńskich, Leszczyńskich i Sułkowskich, zawita znów Biała Dama, o której opowieści trafiły nawet na karty dziewiętnastowiecznych bedekerów.
Autor przewodnika po polskich zabytkach, napoleoński żołnierz i literat, Amilkar Kosiński, pisze o widmowej mieszkance pałacu:
W zamku książąt Sułkowskich w Rydzynie, raz do roku w noc z pierwszego na drugiego listopada pojawia się zjawa młodej kobiety w bieli. Cicho przesuwa się przez ciemne korytarze i uśpione komnaty i wchodzi do zamkowej kaplicy. Jakoż daje się słyszeć dźwięk dzwoneczka i z przeciwległych drzwi wychodzi kościotrup w żałobnym ornacie, przy nim dwóch ministrantów w ciemnych pelerynkach. Ksiądz-upiór w asyście równie straszliwych ministrantów odprawia mszę, której słucha klęcząca dama. Gdy odchodzi od ołtarza, dama zrywa się z klęczek i podbiega do niego wyciągając błagalnie ręce, a on odtrąca ją mówiąc, że czas jej pokuty jeszcze się nie skończył. Wybija na zamkowym zegarze godzina pierwsza i wszystko znika.
A inny, współczesny mu autor pamiętników - Kajetan Koźmian wspominał, że w zamku rydzyńskim jest pokój, w którym nikt nie odważy się spędzić nocy, gdyż (...) słychać jakby daleki brzęk łańcuchów, jęki jakieś i żałosne westchnienia.
Zofia Starowieyska-Morstinowa, w ciekawym felietonie poświęconym Rydzynie i jej właścicielom Sułkowskim, tak oto pisała o zamkowym duchu: Wielu widziało ją (białą damę) na własne oczy, spacerującą po korytarzach pałacu. Pamiętam jeszcze z dzieciństwa takich, którzy białą damę spotykali, znałam i takich, którzy na jej widok przez okno pałacu w noc ciemną uciekali (...)
W latach powojennych, gdy pałac stał w ruinie, nikt nie widywał jego widmowej mieszkanki - może dlatego, że nocą nie odwiedzano opuszczonego gmachu. A swoją drogą ciekawe, czy rydzyńskie widmo ukaże się kiedyś zdumionym oczom ludzi tak trzeźwo patrzących na świat, jak członkowie Stowarzyszenia Inżynierów i Mechaników Polskich?
Warto wybrać się do Rydzyny wiosną, gdy zamkowy park przystroi się w zieleń i kwiaty. Dodatkową atrakcją dla zwiedzających zamek jest muzeum, w którym zgromadzono wiele eksponatów i pamiątek związanych z przeszłością zamku i osobami jego kolejnych posiadaczy. Warto również zwiedzić samo miasto o starej, zabytkowej zabudowie z okresu późnego baroku: rynek z ratuszem z 1752 roku, domkami z połowy XVIII wieku i kamienną figurą z 1760 roku; kościół parafialny oraz kościół poewangelicki z XVIII wieku.