O Kunegundzie
hojnik widać już z daleka. Stoi na górze, która ma 627 m n.p.m. Od południa twierdza opiera się na 150 metrowej, opadającej do Piekielnej Doliny, granitowej ścianie. Wiele wieków temu wzdłuż tej ściany spadała Kunegunda, córka zamkowego kasztelana. Próżny tatuś, chcąc dowieść junackiej sprawności przyjął zakład, że objedzie mury. Konia dosiadł, murów jednak nie zdążył okrążyć. W połowie drogi koń potknął się i wraz z jeźdźcem runął w przepaść. Córka nieszczęśnika przysięgła sobie, że wyjdzie za mąż tylko za tego, który dokona czynu planowanego niegdyś przez jej ojca. Mijały lata, a coraz to nowi szaleńcy starali się sprostać zadaniu postawionemu przez Kunegundę. Wszyscy ginęli, a zamek z roku na rok zyskiwał coraz gorszą sławę. W końcu na dziedzińcu stanął przepiękny rycerz. Kiedy zobaczyła go kasztelanka, nie było już wątpliwości, że przybysz nie zostanie poddany próbie, tylko pójdzie z Kunegundą prosto do ołtarza. Rycerz był jednak ambitny, przejechał bezpiecznie mury, rzucił kobiecie rękawice i bez słowa wyjechał. Zrozpaczona panna skoczyła w przepaść ładując pupą na kamieniu. Od tamtej pory na skale widać podwójne zagłębienie, które przyjeżdżają oglądać turyści z najdalszych zakątków świata. Nie znany daty tego wydarzenia, wiadomo jedynie, że działo się to po prostu bardzo dawno, dawno temu.
Źródło: Joanna Lamparska "Tajemnice zamki podziemia"